środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 30

Przeczytaj noteczkę! :-D
Radzę zaopatrzyć się w cierpliwość, bo po niekąd wyszedł mi taki trochę długi jak na mnie! <3 Plus w żelki XD

*Rocky*
Gdy dziewczyny + Riker odkurzyli naleśniki z talerza, wróciliśmy do oglądania filmu. Po nie całej godzinie film dobiegł końca i wtem usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi i do salonu weszli nasi i Laury, Van rodzice.
- Lauro, Van musimy wam coś powiedzieć!
- To coś poważnego? - zapytała Laura
- Nie, ... to znaczy tak, nie wiem.
- No mówcie! - pośpieszała Van
- Wyjeżdżamy!
- Co? - krzyknęły
- Pakujcie się za dwie godziny mamy samolot do Australii!
- Pojawiacie się w naszym życie ot tak i każecie się nam pakować? My mamy za tydzień ślub, a wy każecie się nam pakować? Nie ja nigdzie nie lecę! - wybuchła Laura.
- Ja też nie! - oświadczyła Van
- Macie się nas słuchać jesteśmy waszymi rodzicami!
- Ja wychowałam się u babci-powiedziała Van
- A ja wychowałam się w tej rodzinie i to są moi rodzice-powiedziała Laura podchodząc do mojej mamy.
- Jak wy...śmiecie!!! - krzyknęła pani Marano.
- A gdy wyjdę za Rossa będę miała na nazwisko Lynch!
- Och! To sami polecimy! - krzyknęła pani Marano
- To lećcie! - krzyknęły siostry
Po chwili dało się słyszeć dźwięk zatrzaskiwanych z impetem drzwi. No ładnie, ładnie! Taki cyrk przed ślubem. Ja nie mogę jak tak można i to jeszcze swoim córkom! Szkoda gadać na ten temat. W tym momencie do domu wszedł Ell i Ross, który nie wiedząc co się stało zaczął pocieszać Laurę. Oczywiście w tym czasie Rydel opowiadała mu co się stało. Riker też postanowił wcielić się w rolę pocieszyciela, więc wziął Van na kolana i też zaczął ją pocieszać. Alexa usiadła mi na kolanach i lekko musnęła swoimi ustami moje.

*Laura*
Dlaczego nam to robią przed ślubem? No czemu? Własni rodzice!
- Laurka wszystko będzie dobrze zobaczysz! - pocieszał mnie Ross
- No właśnie, przecież wychowałaś się w naszej rodzinie, tak? Będzie jak dawniej zobaczysz! - dorzucił Rocky
- Wiecie? Macie rację! Van przecież my ich tak naprawdę nawet nie znamy! Ciebie wychowała babcia, mnie Lynchowie!
- Właśnie, jak oni śmieli nam kazać rezygnować ze ślubu poprzez wyjazd?
- Van już spokojnie, koniec tematu - powiedział Riker
- Faktycznie skończmy temat i o wszystkim zapomnimy, tak będzie najlepiej dla wszystkich-zakończyła Rydel-Musicie się przygotować do ślubu i tyle w tym temacie.
- No i jak zawsze masz rację skarbie- powiedział Rattlif i pocałował swoją żonę.

*Rydel*
Poszliśmy z Ratliffem do mojego pokoju, bo Rattlif ma swój ale i tak śpimy razem u mnie.
- Ell musimy im powiedzieć!
- Tylko jak?
- No nie wiem. Ale musimy!
- Mamy ot tak zejść na dół, poprosić wszystkich do salonu i powiedzieć im to tak prosto z mostu?
- No nie!
- No to jakby im to...
- Mam pomysł!
- Jaki?
- Powiemy im na ślubie
- Ale to będą już dwa miesiące wtedy
- No i co? Ale to idealna okazja aby im to powiedzieć, a poza tym za prawie dwa tygodnie święta!
- No dobrze kotku
- Mam tylko nadzieję, że się ucieszą
- Na pewno
- Ciekawe czy będzie to po mnie tak bardzo widać
- Już widać tylko ciekawe czemu się jeszcze nie skapneli
- Może dlatego, że nie ma nas prawie w ogóle w domu
- Faktycznie

~ Dzień Ślubu (20.12.2014r.)

*Narrator*
- Rydel to normalne, że mam tremę przed własnym ślubem? - zapytała Laura ubrana w tą przecudowną suknie ślubną,w te śliczne buty, welon i prześliczny diadem. 




- Tak to normalne, ja też miałam tremę przed moim ślubem - odpowiedziała Rydel ubrana  w tą przecudowną sukienkę z idealnie dobranymi butami. 


- No i czego ja się dowiaduje?
- Ell, a ty nie pomagasz chłopakom? - powiedziała Rydel i udała, że trzepie męża po ramieniu.
- Pomagam, pomagam tak tylko przyszedłem sprawdzić co tam u was. Wyglądasz prześlicznie- złapał swoją żonę w pasie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
- Zmykaj! - zachichotała Rydel i udała, że wygania męża.
- Do zobaczenia skarbie - powiedział Ell, jeszcze raz pocałował Rydel i znikną za drzwiami.
- Ale ci się mąż trafił - westchnęła Alexa ubrana w tę sukienkę i buty.



- Rocky też nie jest zły - powiedziała Laura
- No wiem, Rocky jest nawet lepszy - wystawiła język do Rydel, śmiejąc się Alexa.
- O ty! - zaśmiała się blondynka.
- Stop dziewczyny! - zaśmiała się Van - wszystkie mamy cudownych chłopaków.
- Ja się zgadzam! - poparła siostrę Laura.
- No i tak ma być! - powiedziała Van ubrana w ta śliczną suknię, cudne buty, welon i diadem.







Ślub był cudowny i od ponad godziny panny Młode wraz ze swoimi mężami bawią się w najlepsze na ich własnym weselu. Cała rodzinka Lynch + Ratliff siedziała przy jednym stole, w końcu przemówił Ellington.
- Emm...ja i Rydel musimy wam coś powiedzieć.
- No to śmiało - powiedziała Stormie.
- Skarbie? - Ellington zwrócił się do żony.
- Jestem w ciąży - powiedziała przytulając się do męża
- To cudownie! - uśmiechnęła się jej mama
- Od kiedy? - zapytała się Van
- Od dwóch miesięcy - odpowiedziała przyszła mama.
- Co? To czemu wcześniej nie powiedzieliście? - zapytała się Alexa
- Czekaliśmy na odpowiedni moment - powiedział przyszły tata  
- Tak szczerze to widać to już po tobie - stwierdziła Laura
- No to będzie niedługo słychać tupot małych nóżek u nas w domu - powiedział Ross

*Ross*
Z wesela wróciliśmy baaaaaardzo późno, zmęczeni po szalonych tańcach, ale szczęśliwi. Najlepszy dzień mojego życia. Reszta poszła spać ale my z Laurą byliśmy tak szczęśliwi, że nie mogliśmy zasnąć. Dopiero ok. godziny trzeciej nad ranem obydwoje zasnęliśmy, a jeszcze czekają nas poprawiny.

*Narrator*
Poprawiny były jeszcze lepsze niż samo wesele. Nasze pary szalały na parkiecie do połamania nóg. Jedynie Ell z Rydel tak bardzo nie szaleli, bo przecież Rydel miała się spodziewać dziecka i musiała się oszczędzać, ale i tak bardzo dobrze się bawili.

~ Dwa dni przed Wigilią

-Rydel córciu zostaw to dziewczyny sobie poradzą, a ty musisz się oszczędzać - błagała swoją córkę Stormie
-No dobrze ale pierniczki ja dekoruję!
- Jak chcesz ale resztę zostaw dla dziewczyn. Ell zajmij się swoją żoną!
- Już idę, idę! Rydel?
- Słucham?
- Niegrzeczna jesteś wiesz?
- Ja?
- Tak ty!
- Oj no już nie będę!
- Obiecujesz?
- Obiecuje.
- No to dobrze - wziął swoją żonę na ręce i usiadł na kanapie składając na jej ustach delikatne pocałunki 
- Ej - jękną Ross 
- Co? - zapytał zdziwiony Ell, który był zmuszony przestać całować Rydel
- Ja też chce
- A co? Nie pozwala ci się Laura całować?
- Pozwala ale jest zajęta w kuchni.
- No widzisz młody, zajdź ją od tyłu i pocałuj, jaki problem?
- No nie wiem
- No idź!
- Idę! Idę!
- To idź! - powiedział i wrócił do przerwanej czynności.

~ Wigilia
Był wieczór, własnie teraz cała nasza rodzinka zebrała się przy wigilijnym stole. Śmiechom nie było końca i Wigilia minęła w naprawdę miłej atmosferze. Teraz tylko czekać do Sylwestra.

~ Sylwester
Młodzi postanowili w tym roku spędzić Sylwestra w swoim towarzystwie, tak więc państwo Lynch razem z rodzicami Alexy mieli wybrać się do swoich przyjaciół (czyt. rodziców Ella) aby razem z nimi spędzić ten dzień.A wiec w domu zostają: Laura, Vanessa, Rydel, Alexa, Rocky, Ellington, Riker i Ross, i to oni będą się bawić w najlepsze razem, przynajmniej oni tak twierdzą. Kiedy rodzice "wybyli" z domu włączyli kanał na którym leciała transmisja z koncertów Sylwestrowych na Time Square i zaczęli tańczyć.Godzinę wcześniej się wyszykowali, ustawili przekąski i połączyli głośniki, żeby troszkę głośniej było słychać muzykę. Niebawem zaczęli odliczanie do Nowego Roku.
- dziesięć... dziewięć... osiem... siedem... sześć... pięć... cztery... trzy...dwa...jeden...iii... Witaj Nowy Roku! - krzykneli i otworzyli szampana.
Około godziny trzeciej do domu wrócili dorośli, z godzinę poświętowali ze swoimi dziećmi, a później poszli położyć się spać. Po godzinie piątej nad ranem cała reszta rozeszła się po pokojach aby położyć się spać, uprzednio sprzątając po swojej "małej" imprezie, tak, że salon wyglądał na nietknięty. Położyli się spać z bolącymi nigami od tańczenia, zmęczeni, wytańczeni za wszystkie czasy i szczęśliwi, co najważniejsze, że mogli razem spędzić te cudowne w sumie dwa dni, no bo wieczór ostatniego dnia grudnia i bardzo wczesny poranek pierwszego dnia Stycznia i Nowego Roku 2015!!!

*************************************
Tadam! I jest oto rozdzialik! Jak się podoba? Tylko szczerze! Ostatni w tym roku! Ech zmusiłam się do jego pisania, bo tak sobie pomyślałam, że na koniec roku w Sylwestra muszę wstawić i wstawiłam! :-D Poprosze o dlugie komentarze XD 

  Życzę wam Szalonego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku!!!!!!!! Dziękuję za ten wspaniały rok, za wszystkie wasze komentarze, które sprawiają na mej twarzy uśmiech, dziękuję, że jesteście ze mną! Do nastęgo rozdzialiku w 2015 roku!!!!!!!  A ja lecę się szykować na Sylwestra którego spędzam z moją siostrą w domu! Sylwester z Polsatem! Szykuje się Mega Party! Haha to ja zmykam! Jeszcze raz Szalonego Sylwestra!!!!!!! Ach jedyny dzień w roku kiedy można oglądać tyle wspaniałych fajerwerków! No dobrze to ja teraz na prawdę znikam! <3 <3 <3

środa, 24 grudnia 2014

Nasze pierwsze wspólne Święta!

********************************
Boże Narodzenie to cudowny czas.
Wszyscy już czekają na choinki blask.
Na jej świeży zapach i kolorów moc.
Na pierwszą gwiazdkę
i tę cudowną wigilijną noc.
WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

********************************
Na jej świeży zapach i kolorów
moc.
Na tę pierwszą gwiazdką
w wigilijną noc.
Serdeczne życzenia, aby każdy następny rok przynosił Wam wszystko to, co w życiu najpiękniejsze.

********************************
ŻYCZĘ WAM TEGO Z CAŁEGO SERCA KOCHANI!!! ~ Ola

********************************
Co do rozdziału to nie wiem kiedy się pojawi ponieważ niedawno miałam smutne wydarzenie w rodzinie i jakoś nie umiem zabrać się do jego napisania :-(

********************************
Jeszcze raz Wesołych Świąt! Abyście tu ze mną wytrzymali do następnych świąt!

niedziela, 14 grudnia 2014

Jeszcze raz...

Poraz kolejny was zawiodłam. Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku iż potrzebuje małej przerwy aby wszystko sobie po układać. Będzie ona krótka, bo tylko do świąt Bożego Narodzenia! Mam nadzieję że mnie nie opuścicie! Do napisania!

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 29

Dedykuje go Oldze Lynch, która pisze takie rozdziały na których płacze!!! <3 

*Alexa*
Już dwa tygodnie jestem w LA i czym dłużej tu jestem to staję się bardziej szczęśliwa. Od tygodnia mieszkają u nas Lynchowie, ponieważ mają w domu remont, z czego bardzo się cieszę, bo mam Rockiego 24h na dobę, ale niestety dziś remont się kończy i jutro wracają do swojego domu. Oczywiście remontowi uległy pokoje: Rockiego i Ella, Rylanda, kuchnia i ciutkę większa będzie garderoba Rydel. Ell dostał pokój Rylanda, więc Rocky nie będzie musiał dzielić z nim już pokoju.
- Alexa?
- Hmm...?
- Halo ziemia do Alexy!
- Co? Co?
- To, że w ogóle nas nie słuchasz! - wyjaśniła mi Rydel.
Faktycznie siedzę z dziewczynami w centrum handlowym, a dokładniej w kawiarence i obmawiamy plan "zwiedzania" sklepów. Poniekąd bardzo się zaprzyjaźniłam z Laura i Vanessą.
- Alexa? - zaczęła nieśmiało Laura.
- Co?
- Bo...
- Śmiało Laura, ja nie gryzę przecież wiesz
- No tak - zaśmiała się już pewniej.
- Więc?
- Wiec chciałam cię prosić abyście, to znaczy ty i Rocky zostali moimi świadkami na ślubie z Rossem
- Ja się zgadzam, więc jak ja to Rocky też
- Dzięki
- Nie ma za co, to zaszczyt
- A ja? - zapytała Rydel - Czyim będę świadkiem?
- Ty i Ell będziecie moimi świadkami - powiedziała Van.
- No to, to rozumiem. No to lecim po sukienki, dodatki i takie tam - wykrzyknęła radosna blondynka, o imieniu Rydel.
- Kobieto mamy jeszcze tydzień do naszego ślubu - powiedziała Van
- Tydzień? Tak mało?
- Dla kogo mało, dlatego mało - stwierdziła Laura
- Hmm...podwójny ślub! Nigdy na takim nie byłam -  z powrotem się zamyśliłam
- To teraz będziesz miała okazje - odezwała się Vanessa
Z zakupów wróciłyśmy wykończone i szczęśliwe. Ja i Rydel kupiłyśmy sobie śliczne sukienki, buty i dodatki. Zostało jeszcze kupić suknie ślubne dla Laury i Vanessy. A oto moje sukienki i od razu dobrane do nich buty:




Sukienka i buty Rydel:

*Rocky*
Siedziałem z Rikerem w domu Alexy, a dokładniej w salonie i oglądaliśmy Street Dance II, kiedy do domu weszły dziewczyny z kilkudziesięcioma torbami w rękach i padły na kanapę. 
- Rocky? 
- No, nie znowu.
- Braciszku proszę
- No dobra za dwadzieścia minut wracam.
Jak zwykle, no chyba nigdy nie przestaną mnie prosić abym zrobił im naleśniki. Po dwudziestu minutach zaniosłem im cały talerz naleśników, a oni rzucili się na nie jakby nie jedli z co najmniej tydzień. Z kim ja żyję? Z jakimiś dzikusami ale nie wnikam. 

********************************
Hello!!!!! Jak dla mnie rozdział krótki. Jak wam się podoba? Do napisania moje żeleczki <3

niedziela, 23 listopada 2014

Przepraszam!!!

Przepraszam ale rozdział się dzisiaj nie pojawi. Jakoś nie mogę się zabrać do jego pisania, nie to, że mi się nie chce po prostu nie mam na niego aktualnie pomysłu postaram się wymyślić coś na przyszły weekend. Mam nadzieję,że nie jesteście na mnie źli.

Pamiętajcie, że wasze komentarze to dla mnie inspiracja, czytając blogi np. Karci Lynch, czy Abi, Olgi Lynch i wielu innych blogerek mam wenę do pisania rozdziałów. Ostatnio jest bardzo mało wyświetleń danych rozdziałów, wcześniej było po 30/50, a teraz niewiele ponad 10. Bo dla was piszę tego bloga i nigdy się nie poddam chociażby było nawet po 5 wyświetleń danego rozdziału to i tak będę pisać dalej, dla tych, którzy czytają. Obiecuję!!! ~ Ola <3

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 28

*Ross*
Siedzimy sobie w kuchni zajadając się naleśnikami Rockiego, a tu nagle dzwoni dzwonek.
- Pójdę otworzyć- powiedziałem.
Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazała się dziewczyna z długimi ciemno blondowymi włosami.
- Alexandra? - krzyknąłem na cały dom.
- Tak to ja ale mieliście do mnie mówić Alexa -odpowiedziała.
Wpuściłem ją do domu i obydwoje zobaczyliśmy jak Rocky wpada na framugę drzwi prowadzących do kuchni, ktoś tu się chyba zakochał.
- Ała-jękną.
- Oj Rocky nic się nie zmieniłeś! - powiedziała Alexa podchodząc do Rockiego.
Teraz wszyscy zebrali się na korytarzu aby przywitać się z Alexą.
- My już musimy iść do pracy więc zostawiamy cię z resztą. Paa! - powiedziała mama i wyszli.
- Co wy na to abyśmy pograli w butelkę? - zaproponował Ell.
- No dobra to chodźcie - powiedział Riker.
Usiedliśmy w kółku i zaczęliśmy grać. Ja zaczynałem wypadło na Rikera.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie
- Pójdź do sąsiada w samych bokserkach i pożycz...mmm...ołówek
- Co?
- Pstro. To co słyszałeś!
- No dobra
Riker poszedł i po dwóch minutach wrócił z ołówkiem. Teraz wypadło na Ella.
- Pyt...
- Wyzwanie
- Emm... idź do domu na przeciwko i poproś o sól.
- Takie proste?
- W samej koszulce.
- Bez bokserek?
- Bez
- No weź
- Nie
- Proszę
- No dobra ale bez koszulki.
- Dobra
- Gdy Ell wrócił wypadło na Rydel, później na mnie, a później na Rockiego.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie
- Całuj Alexę przez minutę.
- Eee...dobra?
Wziął Alexę na kolana i pocałował.
- Eee...Rocky? Mieliście się całować minutę, a całujecie się dwie.
- Nie umiesz liczyć sekund-bronił się Rocky
- Ale my mierzyliśmy stoperem.
Rocky i Alexa się zarumienili. Jest! Mam go w końcu, wiedziałem już dawno, że tak będzie.
- Rocky chodź-powiedziała Alexa i zaciągnęła go na górę.
- Oni powinni być razem-stwierdziła Rydel
- O tak! - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
*Alexa*
Gdy zobaczyłam Rockiego serce Zaczęło mi mocniej bić i poczułam motyle w brzuchu. Nie ja przecież nie mogłam się w nim zakochać. A jednak. Ja kocham Rockiego Lyncha! Jestem tego pewna. Zaciągnęłam go na górę do jego pokoju,  w sumie to nie tylko jego, bo też Ella ale zbaczam z tematu, gdy zamkną drzwi zaczęliśmy jednocześnie
- Muszę ci coś powiedzieć
- Zacznij pierwsza
- Nie ty zacznij
- Kocham Cię! - powiedzieliśmy w tym samym momencie, a zza drzwi usłyszeliśmy ciche "Aww".
- Alexo czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak! - krzyknęłam i przytuliłam mojego chłopaka.
Zza drzwi dobiegło tym razem nieco głośniejsze "Aww". Rocky otworzył drzwi i nasi podsłuchiwacze wpadli do pokoju.
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - spytałam z groźną miną, jednocześnie przytulając się do Rockiego.
- Eee...no bo my...ten...no...-jąkali się jeden przez drugiego.
*Narrator*
Rydel podeszła do Rockiego przytuliła go i szepnęła mu na ucho "życzę szczęścia" na co on odszepną "dzięki". Gdy znaleźli się w salonie Alexa powiedziała, że przeprowadza się z rodzicami do Los Anges i teraz będzie miała dużo czasu na spędzanie z nimi szalonych i miłych chwil, jak to było dawniej. Rocky był wniebowzięty i jak stwierdziło jego rodzeństwa i reszta to był jego najszczęśliwszy dzień w życiu. Gdy państwo Lynch wrócili do domu dowiedzieli się o przeprowadzce Alexy i o tym, że Rocky został jej chłopakiem, co Mark i Stormie skwitowali uśmiechem.
***************************
Hej!  Przybywam z nowym rozdziałem! Przepraszam za jakie kolwiek błędy, ponieważ piszę z telefonu i mogłam się gdzieś pomylić. Jak się podoba? Znalazłam Rockiemu dziewczynę! 
Do następnego rozdziału moje kochane żelkowe misie <3 <3 <3

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 27

*Riker*

- Aaaaa!
- Co jest?
- Ross jak ty się rozpychasz! To moje łóżko, a ja z niego zleciałem!
- Coś o tym wiem Rocky!
- Ała
- Nie tylko ciebie wszystko boli.
- Wiem
- Czemu wy się tak wydzieracie?
- Bo się rozpychasz!
- Eee... Chłopaki?
- Co Ell?
- Czemu wy leżycie na podłodze? - dokończyła Rydel
- Bo ten oto ktoś się rozpycha i nas zwalił.
- Hahahaha...
- Co was tak śmieszy???
- Eee...hahaha...patrzcie na minę Rossa...hahaha
- Ross...hahaha...ja nie mogę!
- Rocky, Ell, Rydel ogar! Albo nie hahaha Ross co ty robisz?
- Nic! Ogarnijcie się! Wiecie jak to dziwnie wygląda z mojej perspektywy?
- Nie, nie wiemy! 
- Oj no weźcie! - Ross siedział naburmuszony na łóżku Rockiego i czekał, aż w końcu przestaniemy się śmiać.
- A co wam tak wesoło? - do pokoju weszli rodzice.
- A tak jakoś wyszło, że Rocky z Rikerem wylądowali na podłodze, a później Ross zaplątał się w kołdrę i w dziwny sposób próbował się z niej wydostać, aż w końcu zleciał na podłogę.
- Haha to serio musiało być śmieszne skoro śmiejecie się już chyba ze dwadzieścia minut.
- Naprawdę tak długo?
- Tak!
- Oj!

*Laura*

Obudziłam się dosyć wcześnie i usłyszałam śmiechy dochodzące z chyba pokoju Rockiego, bo tam wszyscy spali. Wstałam niechętnie z łóżka i wybierając ten zestaw (bo zrobiło się jakoś tak zimno):
poszłam do łazienki aby wziąć prysznic. Weszłam pod prysznic i gdy odkręciłam wodę po moim ciele zaczęły spływać strumyki ciepłej wody. Gdy wyszłam z pod prysznica ubrałam się we wcześniej wybrany zestaw i udałam się do kuchni, gdzie o dziwo byli już wszyscy. Na śniadanie były naleśniki z bitą śmietaną i czekoladą.Mmm... pycha!!! Zjadłam chyba z dziesięć i z chęcią wrąbałabym jeszcze z dziesięć i było by mi mało.

*Van*

Mmm...śniadanie pycha!!! Mogłabym jeść takie codziennie!
- Ale nudy co robimy?
- A ja wiem, na dwór nie wyjdziemy,bo deszcz pada,ale możemy obejrzeć jakiś film. - zaproponował Riker
- Tylko jaki?
- Eee..a może "Magiczny Duet"?- zasugerowała Rydel
- Może być.
- To wy przyszykujcie coś do jedzenia i picia, a ja i Ell włączymy film - zarządziła Rydel
- Ok.
I tak po dwudziestu minutach siedzieliśmy w salonie na kanapie oglądając film. Po 86 minutach film dobiegł końca, a my postanowiliśmy obejrzeć jeszcze drugą część tego filmu. Gdy po 83 minutach film dobiegł końca, na dworze nadal padał deszcz, a więc zrobiliśmy sobie listę filmów które dzisiaj obejrzymy podczas tej fatalnej pogody, a brzmiała ona tak:
1 Dziewczyny Cheetah: Jeden świat
2.Dziewczyny Cheetah 2
3. Czytaj i płacz
4. Samoloty
5. Samoloty 2
6. Wskakuj!
Tak oto miał minąć nasz dzień na oglądaniu filmów. No ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Poszliśmy do kuchni po zapasy jedzenia na filmy, rozsiedliśmy się na kanapach i zaczęliśmy oglądać wybrane filmy. Gdy skończyliśmy ogladać filmy była 17:04 więc postanowiliśmy pójść popływać w basenie, który znajdował się w piwnicy. Wszyscy poszliśmy się przebrać, dziewczyny w stroje kąpielowe (dwuczęściowe), a chłopaki w kąpielówki. Po dziesięciu minutach byliśmy gotowi. Ja byłam ubrana w ten strój:

Laura w ten:
A Rydel w ten:
Wzięłam jeszcze swój ulubiony ręczniki i zeszłam na dół gdzie czekała na mnie reszta.
Gdy już znalazłam się w salonie Riker wziął mnie za rękę i poszliśmy do piwnicy.

*Laura*

Kocham pływać w naszym basenie. Gdy odłożyłyśmy z dziewczynami ręczniki na krzesła Ross wziął mnie na ręce, Riker Van, Ell Rydel i wrzucili nas do wody. Zaczęłyśmy ich ochlapywać, przy czym wydzierałyśmy się na cały dom. Wszyscy śmiali się i krzyczeli w niebo głosy oprócz Rockiego, który siedział na brzegu i nas obserwował.
- Co tam? - usiadłam na brzegu aby z nim porozmawiać
- A nic.
- Chodźmy do nich.
- No dobra.
Wskoczył do wody, złapał mnie za nogę i wciągną do basenu.
- Jesteś taki sam jak twoi bracia! - krzyknęłam i ochlapałam go wodą.
- W końcu to moi bracia!
Podpłynęliśmy do reszty i zaczęliśmy się chlapać. Podzieliliśmy się na grupy i zaczęliśmy bitwę wodną. Tak oto rozpętała się wojna Dziewczyny vs Chłopaki. Po półgodzinnej bitwie stwierdziłyśmy, że wygrali chłopcy. Popływaliśmy sobie do dziewiętnastej, później zjedliśmy kolacje na którą mama przygotowała tortillę. Była przepyszna!!! Po skończonej kolacji każdy udał się do swojego pokoju. Weszłam do swojego pokoju i pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na moje mięciutkie łózko. Po pięciu minutach leżenia bezczynnie wstałam i udałam się do łazienki aby się umyć. Z łazienki wyszłam ubrana w tą oto piżamkę:
Ach uwielbiam ją jest taka śliczna, miękka i miła w dotyku. Zgasiłam światło w pokoju, wskoczyłam na łóżko, przykryłam się kołdrą i obrałam wygodna pozę do spania. Gdy już wygodnie leżałam w łóżku zamknęłam oczy i czekałam aż zasnę.

*Ross*

Leżę w łóżku i nie mogę zasnąć. No czemu??? Wiercę się na łóżku już ze dwadzieścia minut i sen nie nadchodzi. Wziąłem do rąk moją gitarę i zacząłem coś na niej grać. Pograłem sobie z dziesięć minut, odłożyłem gitarę i znów ułożyłem się wygodnie na łóżku. Poleżałem z pięć minut i odpłynąłem do krainy snów. Muzyka zawsze pomaga mi zasnąć. (To tak jak mi - Ola)

**************************************
Hej! Na początek przepraszam, że w tamtym tygodniu nie było rozdziału no ale teraz postarałam się napisać długi (ciekawe czy mi wyszedł :) ) Nie dodałam rozdziału bo mam bardzo dużo sprawdzianów i czasami się z niczym nie wyrabiam (ci nauczyciele poszaleli normalnie!!!), do tego wszystkiego jestem w klasie pływackiej więc codziennie basen, do domu przychodzę wyczerpana więc czasami nic mi się już w ogóle nie chce. Nie wiem czy uda mi się wstawić za tydzień next ale się postaram! Do napisania misiaczki!!!

sobota, 1 listopada 2014

Urodziny Rockiego!!!!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Dziś są 20 Urodziny Rockiego!!!!
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Wszystkiego  Najlepszego Rocky!!!! 
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤





niedziela, 26 października 2014

Rozdział 26

*Rydel*
- Rocky nie płacz! Będzie dobrze!
- Nie będzie!
- Zobaczysz, że będzie! - pocieszałam brata, który z tej całej rozpaczy właśnie zasnął mi na rękach. Nie mogę się już patrzeć jak cierpią rodzice, Rocky i reszta. To jest nie sprawiedliwe.
- Rydel?
- Co?
- O czym myślisz?
- O tym, że....
- Że?
- Ell to nie sprawiedliwe!
- Ja o tym wiem! Ale nie krzycz, bo go obudzisz.
- No wiem, wiem. Co chciał sobie zrobić Riker?
- Skąd wiesz?
- Bo było słychać Van w całym domu jak krzyczała.
- A fakt. No, bo on chciał wyskoczyć z balkonu ale go złapałem.
- Dzięki!
- Za co?
- Bo gdyby nie ty to Riker, by wyskoczył z balkonu i się zabił.
- Oj tam!
- Nie oj tam, tylko Dziękuję!
- Rydel?
- Tak?
- Kocham Cię wiesz?
- Wiem. Ja ciebie też kocham! - i tu się pocałowaliśmy.
Nagle do pokoju weszli Van i Riker.
- To my nie przeszkadzamy!
- Riker wracaj tu!
- Czemu?
- Bo dostaniesz w łep!
- Za co?
- Za to, że chciałeś wyskoczyć z balkonu!
- Skąd wiesz?
- Po pierwsze Van tak głośno krzyczała, a po drugie Ell mi powiedział.
- Ell?
- Co?
- Czemu jej powiedziałeś?
- Bo się zapytała, a ja przed żoną tajemnic nie mam!
- Nie chciała bym wam przeszkadzać, ale z tego co widzę to Rocky śpi, a wy się wydzieracie na pół domu! - wtraciła Van.
- Fakt faktem, wydzierać to wy się umiecie  - powiedział Rocky  - nawet pospać nie dacie.
- Rocky? To ty nie śpisz? - odkrył Amerykę Ell, i właśnie za to go kocham, a my zaczęliśmy się śmiać, w jednej chwili zapomnieliśmy o wszystkich nieszczęściach. Do pokoju weszli Ross, Laura i Rodzice. Rodzice widząc nas roześmianych, pomimo nieszczesnych wydarzeń, uśmiechneli się. I znowu, przez tą chwilę, było jak dawniej.
*Ross*
Kocham swoje rodzeństwo, bo nawet przez łzy potrafią się śmiać i wygłupiać. Czasami dochodzę do wniosku, że takie rzeczy to tylko w rodzinie Lynchów.
- Ross?
- Tak Laura?
- Kocham cie!
- Ja ciebie też!
- Wiesz masz wspaniałe rodzeństwo.
- Dzięki, ty też masz fajną siostrę!
- Hahaha ja nie mogę!
- Ale co?
- Posłuchaj Ella!
- Czy on śpiewa Merry Christmas?
- Tak Hahaha!
- Ej Ell jeszcze nie święta!
- Co z tego jeszcze miesiąc, a może dwa i ty sam bedziesz śpiewał kolędy! - Hahaha wiecie co?
- Nie nie wiemy o świeć nas  - palną Ell.
- Takie rzeczy i rozmowy tylko w domu naszej zacnej rodzinki!
- Ja się z tobą zgadzam! - powiedziała Laura.
- Ja też! - dodała Rydel.
- I ja!  - powiedział Ell
- I my też! - przyznali rodzice.
- To ja też! - powiedział Rocky.
- I my też!  - powiedzieli razem Riker i Van.
- Laura, Van wasi rodzice chcą się z wami zobaczyć.
- No to jedźmy! - krzyknęły z entuzjazmem dziewczyny i zniknęły razem z rodzicami za drzwiami pokoju Rockiego i Ella.
*Laura*
- Wiesz co młoda?
- Co?
- Wypadałoby powiedzieć, że mamy narzeczonych.
- Fakt wypadałoby.
- No to raz kozie śmierć! - powiedziała Van i weszłyśmy do sali w której leżeli rodzice.
- Musimy wam coś powiedzieć  - zaczęła Van.
- Ja i Van jesteśmy zaręczone! - skończyłam.
- Z kim? - zapytał się tata, jak to dziwnie brzmi po tylu latach.
- Ja z Rossem.
- A ja z Rikerem.
- To wspaniale! - powiedziała mama.
Dziwnie się teraz czuję mówiąc do moich prawdziwych rodziców "mamo" i "tato" , ponieważ dotychczas moimi rodzicami byli państwo Lynch i już odruchowo mówię do nich "mamo" i "tato" , ale w sumie to jak wyjdę za Rossa to nie będzie wielkiej różnicy.
*Riker*
Kiedy dziewczyny pojechały do szpitala odwiedzić swoich rodziców my jak to my właczyliśmy film o tytule " Street Dance II" (fajny,  polecam ~ Ola), który opowiada historię pewnej grupy tanecznej. Jest to film muzyczny, a więc wszyscy wlepiają wzrok na ekran.  Po 110 minutach film dobiegł końca, a że była już 20, a my byliśmy zmęczeni zasneliśmy. Rydel i Ell na łóżku Ella, a ja z Rockym i Rossem na łóżku Rockiego.
*Laura*
Gdy weszliśmy do domu było dziwnie cicho wszyscy (czyt. Laura, Van i państwo Lynch) poszliśmy do pokoju Ella i Rockiego. Ujrzeliśmy tam słodko śpiących na łożu Ella: jego samego i Rydel, a na łóżku Rockiego: Rikera, Rossa i Rockiego. Wyłączyłam telewizor, zgasiłam światło i wszyscy udaliśmy się do swoich poko aby położyć się spać. Weszłam do swojego pokoju i poszłam wziąć kąpiel. Rozebrałam się, wyrzuciłam brudne ubrania do kosza na bieliznę, aby następnie wejść pod prysznic. Gdy odkręciłam kurek na moje ciało zaczęły spadać kropeliki ciepłej wody, wzięłam swój ulubionym rumiankowy płyn i zaczęłam go rozprowadzać po ciele. Zpłukałam z siebie płyn, opatuliłam się miekkim fioletowym ręcznikiem i wyszłam z łazienki aby ubrać się z moją piżamkę w misie. Gdy już byłam ubrana poszłam odwieść recznik i wybiegłam z łazienki, biegłam w stronę łóżka aby po chwili na nie wskoczyć. Gdy na nie wskoczyłam do mojego pokoju weszła Van.
- Dobranoc siostra!
- Dobranoc!  Mogła byś zgasić światło?
- Jasne!
- Dzięki! To do jutra!
- Do jutra! - powiedziała gasząc światło i wychodząc z pokoju.
Leżałam chwilę wpatrując się w sufit, lecz po chwili zasnęłam aby śnić o jednorożcach i magicznych krainach.
*******************************
Hej! Mam nadzieję, że rozdział się podoba! Do napisania moi kochani!

poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 25

*Ross*

Gdy Rydel i Ell próbowali postawić Rockiego na nogi my siedzieliśmy w kółku i każdy z osobna myślał co z nim będzie.
- To nie ma sensu! - krzyknął Riker.
- Ale co? - zapytałem się.
- To wszystko!
Nagle drzwi do szopy, która już ledwie stała, otworzyły się i staną w nich...
- Ryland! - krzykneliśmy wszyscy.
- A ty nie byłeś u cioci? - zapytał się Rocky, który niedawno się ocknął.
- Byłem ale wróciłem!
I w tej chwili padł strzał, Ryland wyprostował się i po pięciu sekundach zsuną się na ziemię. Podbiegłem do niego, a on powiedział tylko "Kocham was" i wypuścił ostatnie powietrze z ust. Powietrze przecią przeraźliwy krzyk siedmiu nastolatków, którzy płacząc darli się "Nie, Ryland nie...!" Nagle w drzwiach staną mój przyjaciel z pistoletem w dłoni.
- Kevin?
- Tak Ross to ja.
- Ale...ale...ty...ty...nie żyjesz zginołeś w wypadku!
- Jak widzisz jednak żyje.
- To ty zabiłeś Rylanda!
- Tak owszem ja.
- Zaplacisz za to! - krzyknął Riker.
- Ciekawe jak.
- Tak! - powiedział nasz ojciec stojąc za Kevinem i przykładając mu pistolet do pleców.
- Nie odważy się pan tego zrobić?
- A właśnie, że odważe! - i po tych slowach padł kolejny strzał, który ugodził Kevina, a on pod wpływem strzału osunął się na ziemię i przestał oddychać.
Nie wiem za co my tak cierpimy.Po kilku minutach na miejsce przyjechała policja i zaczęła wypełniać swoje obowiązki.

《Tydzień Później》

Trzy dni temu odbył się pogrzeb Rylanda. Nie mogę uwierzyć, że go już z nami nie ma, mój młodszy braciszek, on nie żyje, nie ma go z nami. Rodzice Van i Laury są tak pobici, że w szpitalu walczą o życie.
A co u nas?
Laura od tygodnia wypytuje mnie o Kevina.
Riker jest załamany śmiercią Rylanda.
Van stara się pomóc Rikerowi w tym okropnym cierpieniu.
Rydel nie przestaje płakać, a Ell ją cały czas pociesza.
Rocky nie ma na nic siły, nie dość, że dostał nożem to odbiła go śmierć Rylanda.
Ja jakoś się trzymam i mam nadzieję, że los nie szykuje nam kolejnej tragedii.
Dlaczego akurat nasza rodzina musi cierpieć? Dlaczego? Nie rozumiem, czym zawiniliśmy? A czym zawinił Ryland? No czym!? Błagam niech ktoś mi odpowie!

*Rocky*

Nadal mam przed oczami ten widok, obraz Rylanda osuwającego się bezwładnie na ziemię i wypowiadającego słowa "Kocham Was". Jak mi go brakuje! Mój młodszy braciszek, który zawsze przychodził mi się zwierzać! Już go więcej nie zobaczę, nie przytulę, nie doradzę, nie pożartuje, nie pogram w gry na PSP! Ja tego nie wytrzymam!
Pomimo zakazów mamy wstałem ze swojego łóżka i poszedłem do łazienki. Tam wyciągnąłem żyletkę i już miałem się pociąć ale poczułem straszliwy ból, usłyszałem jeszcze czyjś krzyk i przed moimi oczami pokazała się czerń.

*Ell*

Wszedłem do pokoju, który dzieli ze mną Rocky, aby z nim pogadać ale o dziwo go tam nie było. Poszedłem więc do łazienki, a tam zobaczyłem Rockiego, trzymającego żyletkę, która po chwili wyleciała mu z ręki i upadła z cichym dźwiękiem na podłogę.
- Rocky! - krzyknąłem i podbiegłem aby złapać przyjaciela. Złapałem go w ostatniej chwili, odetchnąłem gdy zobaczyłem, że nie zdążył się pociąć i tylko ze zmęczenia zemdlał. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do jego łóżka. Wróciłem do łazienki i zabrałem z niej żyletkę aby Rocky nie miał czym się ciąć. To nie sprawiedliwe, że taka rodzina jak Lynchowie, plus ja, Van i Laura tak strasznie cierpi. Nie mogę już na to patrzeć. Położyłem się na swoim łóżku i patrzyłem w sufit. Nagle usłyszałem krzyk Vanessy "Riker nie rób tego!", więc poszedłem sprawdzić o co chodzi. Gdy wszedłem do pokoju Rikera zobaczyłem, że blondyn stoi na poręczy balkonu i chce wyskoczyć.  Podszedłem do niego i gdy już miał skoczyć złapałem go za rękę i wciągnąłem go do środka.
- Van pilnuj go, bo on może zrobić sobie krzywdę - powiedziałem i wróciłem do pokoju, aby sprawdzić, czy Rocky się już obudził. Żal mi jest Rockiego, podszedłem do jego łóżka i przyszedłem na jego krawędzi. Jego oczy wpatrywały się w sufit, a on sam był blady jak ściana.
- Rocky?
- Co?
- Czemu chciałeś się pociąć?
- Ell to jest nie do zniesienia!
- Ale co konkretnie?
- To wszystko! Najpierw wypadek, teraz śmierć Rylanda!
- Będzie dobrze zobaczysz!
- Nic już nie będzie dobrze! Co jeszcze  się stanie? - krzyknął i zaczął płakać.
Pierwszy raz widzę jak Rocky płacze, nagle do pokoju weszła Rydel. Gdy zobaczyła, że jej brat płacze to usiadła na łóżku i najzwyklej na świecie go przytuliła. Chwilę patrzyłem się na nich, bo wyglądali tak słodko ale później dołączyłem się do Rydel i we dwójkę przytulaliśmy Rockiego.

*Laura*

- Ross?
- Tak?
- Odpowiesz mi na pytanie?
- Jakie?
- Skąd go znasz?
- Znam Kevina od małego, ponieważ kiedyś obok nas mieszkał, ale gdy mieliśmy po, nie wiem chyba 14 lat to się przeprowadził.
- Aaa...
- Laura skończmy temat
- No dobra jak chcesz- ja mu nie daruje póki się nie dowiem wszystkiego o tym Kevinie.
- Wiem, że mi nie dasz spokoju.
- Coo...?
- Pstro. A więc tak Kevin był moim przyjacielem, jak już wiesz znaliśmy się od małego. Byliśmy nie rozłączni, chodziliśmy razem do przedszkola, do szkoły podstawowej i do pierwszej klasy gimnazjum. Gdy skończyliśmy pierwszą klasę gimnazjum on się przeprowadził. I to tyle, coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Nie tyle mi wystarczy!
- No i dobrze.

*Riker*

- Van już się z tym pogodziłem!
- Na pewno?
- Na pewno, spokojnie nie będę już próbował się zabić.
- Obiecujesz?
- Obiecuje!

*Narrator*

Nigdy nie wiemy jaką niespodziankę szykuje nam los, może być ona miła, ale może być też smutna.

Są chwilę, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym co przynosi los. ~ Paulo Coelho

**********************************
Hejo! Przepraszam ale na prawdę wczoraj nie czułam się najlepiej i dzisiaj też nie ale jest przynajmniej lepiej niż wczoraj. Przepraszam za błędy ale pisze z komórki :-D Mam nadzieję, że pomimo mojego bólu głowy rozdział wyszedł w miarę ciekawy i długi. Do napisania Misie!

niedziela, 19 października 2014

Sorry!

Przepraszam ale jestem tak chora, że nie dam rady wstawić dziś rozdziału (no chyba że się jakoś pozbieram, to wtedy wstawię wieczorem). Naprawdę przepraszam ale głowa mi pęka, mam katar i do tego wszystkiego boli mnie gardło. Postaram się pozbierać ale nie obiecuje, że dam radę napisać rozdział i go wstawić! :-(

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 24

*Vanessa*
- To co robimy dziewczęta?
- Eee... nie wiem ale teoretycznie to mogłybyśmy przywrócić do życia Rockiego - zaproponowała Laura.
- Ech może być i tak nie mamy nic lepszego do roboty - stwierdziłam i zabrałyśmy się do wymyślania sposobu aby przywrócić Rockiego do życia.

*Ell*
Jak ja mam ich dość!!!! Tak chodzi mi o Rossa i Rikera! Od chyba pięciu godzin jęczą, że już nigdy nie zobaczą Laury i Vanessy. Błagam zlitujcie się nade mną! I gdzie jest Rocky, on przynajmniej by tak nie jęczał! Wyciągnijcie mnie z tąd!!! 
- Ell rozumiesz, my już ich nie zobaczymy!!! - jęczał mi nad uchem Ross.
- Ja chce już do mojej Van!!! - jęczał Riker.
Raptownie wstałem i walnąłem z całej siły w ścianę, a ona po wpływem uderzenia złamała się, gdyż była zrobiona z drewna. Gdy kurz opadł po drugiej stronie zobaczyliśmy.... dziewczyny klęczące przy Rockym??? What???
- Ell kocham cię!!! - krzyknęli blondyni i rzucili się do swoich dziewczyn, a ja nadal stałem tam osłupiony całą sytuacją. 
Gdy już wróciłem na ziemię podszedłem do Rydel, która klęczała brzy Rockym.
- Co mu się stało? - spytałem.
- Dostał cztery razy nożem w brzuch.
- Za co?
- Oj no, bo chciał ratować Lau, ten facet chciał jej wbić nóż w serce. Ell skończmy temat!!!!
- No dobra.

*Riker*
Wow!!! Ell to ma niezłą siłę
- Ell kocham cię!!! - krzyknąłem razem z Rossem.
Podbiegłem do Van i zacząłem ją przytulać, i całować.
- Yhmm... nie chcemy wam przeszkadzać ale jak my się z tąd wydostaniemy???
- Proste wasi rodzice nam zapłacą, a my was pościmy wolno - odezwał się za nami głos mężczyzny. 
Jak oparzeni odwróciliśmy się w jego kierunku.
- Albo skończycie jak wasi rodzice - tu wskazał palcem na Van i Laurę.
- Co im zrobiłeś? - krzyknęła Laura.
- Nic im nie zrobiłem siedzą zamknięci w piwnicy, bo są nam potrzebni. Jeszcze potrzebni - odpowiedział.
- To oni żyją? - zapytała Vanessa.
- Tak żyją.
- Ale oni się utopili - powiedziała Laura nic już nie rozumiejąc.
- Tak się tylko wydawało - powiedział mężczyzna.
- Po co pan tu przyszedł? - zapytałem.
- Wasi rodzice chcą z wami porozmawiać, macie najmniej dziesięć minut. - powiedział, podając telefon Rossowi i wychodząc.
(Państwo Lynch, Ross, Riker, Ell i reszta)
- Mamo, tato!!!
- Wszystko u was dobrze? Jesteście cali?
- Eeee... no nie koniecznie. (No i jak oni im to powiedzą? - Ola)
- Jak to nie koniecznie?
- No, bo ten...
- No co?
- Eeee...Riker wam powie
- Riker?
- Eeee...a może tak Rydel?
- No powiedzcie w końcu! Rydel, skarbie?
- Ach! No, bo Rocky dostał nożem cztery razy w brzuch! Takie to trudne? Tak owszem Rydel.
- No już, nie kłócić się tam!
- Dobrze mamo.
- A tak poza Rockym to nikomu nic nie jest?
- Nie ale my już chcemy do domu!
- Jeszce tylko kilka dni i będziecie w domu. Obiecuje!
- Tylko kilka dni?
- Tak, tylko kilka dni.
- To jeszcze poczekamy.
- Mam nadzieję, że nic wam nie zrobią.
- Mamo wiesz, że rodzice Laury i Van żyją?
- Tak wiem o tym.
- Czemu nam nie powiedziałaś?
Lauro, Van wasi rodzice nie chcieli abyśmy wam o tym mówili, ale pomimo to były takie dni, w których miałam ochotę wam powiedzieć. Wybaczcie!
- Rozumiemy.
- Koniec czasu!
- Trzymajcie się dzieciaki! Rydel skarbie zrób tak jak cie uczyłam i Rocky na pewno się obudzi.
- Dobrze mamo!
Facet zabrał nam telefon i wyszedł zamykając drzwi na kłódkę. Siedliśmy wszyscy, oprócz Ella i Rydel, na podłodze i rozmyślaliśmy nad naszym losem.

************************************
Hejo!!!! Rozdział powstał raczej z przymusu, bo dzisiaj kompletnie nie mam weny ale mam nadzieję, że się podoba :D Pisałam go z myślą o was!!!! Wiecie co, ostatnio gdy pisałam wypracowanie z polskiego na lekcji, napisałam je o R5, ciekawa jestem co powie pani :)!!!! Do napisania!!!!!

Dzisiaj polecam blogi Karci Lynch i Patata Ciastka:
1. Dobro, zawsze zwycięży nad złem.
2.Życie to ciągła wielka zagadka...
3.Co wyniknie z połączenia dwóch całkowicie obcych sobie światów..?

piątek, 10 października 2014

One Shot Abi ;)

MIŁOŚĆ NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI

Dziś jak zwykle ja, Ross i Kelly szliśmy do kina. Jak co tydzień w piątki. Taka nasza mała tradycja i zapomnienie o kimkolwiek i czymkolwiek. Liczy się tylko nasza paczka. Kim jest Ross i Kelly? I kim w ogóle jestem ja? Ross i Kelly to moi najlepsi przyjaciele i doradcy. Znamy się od ,,piaskownicy". Wychowywaliśmy się razem, na jednej ulicy. Są rodzeństwem. Mają tyle samo lat co ja, czyli 18. A teraz odpowiedź na drugie pytanie: Ja jestem Laura Marano. W zasadzie jestem jedynaczką, która ciągle szuka ,,tego jedynego". W zasadzie miałam już kilku chłopaków. Jake, Liam, Josh, Jacob oraz Nick. Obecnie jestem z Davidem. Czemu mam tak dużo chłopaków? Każdy nich okazuje się być tylko ,,pomyłką". Na przykład Liam jak się okazało - zdradzał mnie. Josh był ze mną dla zakładu. Jake był hazardzistą. Jacob wyjechał bez pożegnania... A co do Nicka... Ten mnie oszukiwał na każdym kroku. 
Ross i Kelly doradzają mi na każdym kroku. We wszystkim. W zasadzie bliższym przyjacielem jest dla mnie Ross. Z Kelly rozmawiam tylko na ,,babskie tematy", a z Rossem - na wszystkie. Są dla mnie jak rodzeństwo. Kochane rodzeństwo...
-To na co idziemy?-spytała Kelly.
-Hmm...-zamyśliłam się-Może ,,Strażnicy Galaktyki"? Reklamowali to ostatnio. Jestem ciekawa, co to takiego.
-Oglądałem zapowiedź na ,,youtube". Zapowiada się naprawdę ciekawie-powiedział Ross.
-Zdaję się na ciebie-powiedziałam z uśmiechem.
-Czemu to Ross zawsze wybiera? A ty zawsze się z nim zgadzasz, a ja jako jego siostra bliźniaczka jakoś nie?-powiedziała Kelly.
-Ej! Tydzień temu ty wybierałaś!-powiedział Ross do swojej siostry.
-I dwa tygodnie temu też-powiedziałam do niej.
-Oj no dobra! Idziemy?-Kelly nie lubi jak ktoś jej udowadnia, że nie ma racji. Cała Kelly...
-No to ruszamy! Tylko popcorn kupię-powiedziałam i ustawiła się w kolejce do jedzenia, o którym wspomniałam. 
-Ile to będzie?-powiedziałam i już wyciągałam pieniądze z portfela, gdy nagle ktoś mnie uprzedził:
-Ja płacę-powiedział ten ,,ktoś" i rzucił kilka banknotów na ladę-Bez reszty.
-Pierw bilety, teraz to? Ross nie przesadzasz?-spytałam chłopaka.
-Daj mi się nacieszyć. To radość, że mogę sprawić komuś przyjemność lub mu coś dać.
-Jesteś uroczy. Ale mi wystarczy, że za wszystko płaci mi chłopak. Nie rozumie, że ja się czuję skrępowana jak kupuje mi drogie prezenty-powiedziałam z żalem.
-Dla takiej uroczej dziewczyny też bym kupował-uśmiechnął się do mnie.
-Moim zdaniem t tylko strata pieniędzy...
-Dla kogoś takiego - warto-powiedział, a ja momentalnie z uśmiechem przytuliłam go.
-Super z ciebie przyjaciel-szepnęłam.
-Ej! Poprzytulacie się później! Nie dość, że tamujecie kolejkę, to jeszcze film zaraz się zacznie-powiedziała z wyrzutem Kelly. Przekręciłam oczami i udaliśmy się do sali kinowej...
<Po filmie>
-To było super!-krzyknęłam roześmiana.
-Film super, a towarzystwo - jeszcze lepsze!-powiedział Ross i objął mnie i swoją siostrę, która stała po jego drugiej stronie, tak iż Ross znajdował się w środku.
-Ej, a może pójdziemy do klubu?-spytał po chwili.
-Jak co tydzień?-powiedziała Kelly.
-Ale przecież tam jest fajnie! Zawsze jest takie dobre jedzenie-rozmarzył się.
-Przed chwilką jadłeś!-powiedziałam roześmiana.
-Tylko popcorn.
-Jasne. Najpierw swój, potem mój, a na koniec Kelly-zaśmiałam się. Przewrócił teatralnie oczami-Ale do klubu to i ja bym poszła.
-Ja to bym poszła tam obok, co jest-powiedziała Kelly.
-Tam są te maszyny do grania? Kelly, to hazard. To i uzależnia, a poza tym to tylko naciąga na kasę-powiedział Ross. Jaki rozsądny...
-No dobra. A chociaż popatrzymy jak inni ludzie przegrywają?-spytała z nadzieją, a my z Rossem się zaśmieliśmy.
-Co ty na to Lau?-spytał nadal ze śmiechem.
-No dobra!
Po chwili znajdowaliśmy się w klubie. Na dzisiejszy dzień jestem szczęśliwa, że mnie tam zaprowadzili, ale na tamtą chwilę byłam wściekła, jak zobaczyłam kto gra w gry hazardowe. Tam był... David!
-Czy to nie...-spytał Ross pokazując palcem na stolik, przy którym znajdował się wraz z innymi kolesiami grając w pokera. A mówił, że jedzie na tydzień do siostry!
-Tak, to on-powiedziałam.
-Co zrobisz? W zasadzie mogę mu coś zrobić-powiedział Ross i zaczął iść w jego stronę, ale zatrzymałam go.
-Nie. Mam inny pomysł. Wyślę do niego SMS-a. A treść: ,,Hej kochanie<3 Gdzie jesteś?".
Po chwili otrzymałam odpowiedź.
,,U siostry, jak już mówiłem. Tęsknię<3 A ty?".
Szybko wystukałam odpowiedź.
,,W klubie. Za tobą".
Szybko się odwrócił w moim kierunku. Pierw słyszałam śmiechy innych kolesi jak mi odpisywał, że jest u siostry. Ale kiedy mnie zobaczyli natychmiast ich wyraz twarzy zmienił się na przestraszony, a ich miny mówiły: ,,Stary! Żeś się wkopał!"
-Skarbie?-spytał nie pewnie brunet.
-U siostry łachudro jedna?-powiedziałam oburzona. O dziwo nie czułam się jakaś wściekła, oszukana, zazdrosna czy coś. Może to przez to, że prawie każdy mój chłopak okazał się być jakiś inny? Co ja mówię! Każdy...
-Przepra... A co tu robi ten blondyn, z którym zakazałem ci się widywać?-spytał wściekły. Kątem zobaczyłam, jak Ross, który właśnie podszedł do mnie, zacisnął pięści. 
-Zabroniłeś, ale mówiłam ci, że to mój przyjaciel-całej akcji przyglądali się jego ,,kumple".
-Powodujesz u mnie zazdrość!-krzyknął brunet.
-Czy możesz być zazdrosny o osobę, która nie jest twoją dziewczyną?-spytałam spokojnie.
-Jak to nie jest?-David nie ogarnął.
-Zrywam z tobą!-krzyknęłam wściekła z tak niskiego intelektu Davida, a jego koledzy zrobili tylko ,,uuuuuu". 
-Kochanie...
-Nie mów do mnie tak, David! Jeżeli będziesz mnie nachodził, pisał, dzwonił czy przepraszał, zgłoszę cię na policję, że mnie nachodzisz!-tak mówiłam każdemu byłemu. Zawsze z pozytywnym skutkiem.
-Ale...
-A i jeszcze jedno-przerwałam mojemu byłemu.
-Co?-spytał z iskierkami w oczach, gdy do niego podeszłam. Nachyliłam się. Biedak myślał, że go pocałuję, bo już zamykał lekko oczy. O jak się zdziwił gdy... Walnęłam mu porządnego liścia!
-Pa!-krzyknęłam i z przyjaciółmi odeszliśmy do domu. Oczywiście mojego. Kelly nie mogła, bo umówiła się z koleżanką, ale Ross został ze mną.
-Widzę z tobą nie należy zadzierać-powiedział lekko przestraszony, po czym napił się łyka herbaty, którą przed chwilką zrobiłam.
-Oj nie jestem taka straszna...-powiedziałam i się zaśmiałam-Nie wiem... Czemu ja zawsze trafiam na takich ludzi? A może to ze mną jest coś nie tak?-powiedziałam i spuściłam głowę.
-Ej! To nie ty! To oni nie dostrzegają jaka jesteś cudowna-spojrzałam w jego oczy. Pierwszy raz zobaczyłam w nich takie dziwne iskierki. Jeszcze u żadnego z moich byłych tego nie widziałam.
-Dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem-przytuliłam go.
-Przepraszam cię, ale muszę już iść... Dziękuję za pyszną herbatkę. To... Widzimy się jutro?-spytał po chwili.
-Oczywiście. Ty, Kelly i ja-uśmiechnęłam się. Na jego twarzy również zagościł szczery, szeroki uśmiech, który ukazał szereg pięknych ząbków.
-Pa-powiedział i poszedł.
Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Czasem zastanawiałam się, co by był, gdybyśmy spotkali się dopiero... Rok temu? Może to on by był dziś moim chłopakiem? Albo nie polubilibyśmy się... Z takimi myślami zasnęłam...
<Ranek> 
Przeciągnęłam się jak kot. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:21. Czyli mam tylko pół godziny do spotkania z przyjaciółmi. Poszłam do toalety, umyłam się, wykonałam poranne czynności i odświeżyłam się. Zjadłam śniadanie. Kiedy zmywałam usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam. Drzwi otworzyły się, a ja będąc pewna, że to Ross i Kelly nie odwracając głowy dalej wykonywałam tę samą czynność, co uprzednio.
-Gotowa?-spytał mnie Ross. Odwróciłam się, ale nigdzie nie widziałam Kelly.
-A gdzie twoja siostra?
-Nie ma jej.
-Jak to?
-Przyszedłem sam, bo... Zobaczysz-powiedział i zza pleców wyciągnął niebieską różę. 
-Nie musiałeś-powiedziałam z uśmiechem.-Pozwól, że ona zostanie w domu-zaśmiał się.
-Oczywiście.
-No to idziemy.
<Godzinę później>
-Ross... Daleko jeszcze?-od pół godziny Ross odpowiadał na moje pytanie. Jedno pytanie, które zadawałam, męcząc biedaka, ale cóż...
-A czemu pytasz?-nowa odpowiedź!
-Od pół godziny mówisz: To niedaleko! A mnie nogi bolą-powiedziałam, a przyjaciel wziął mnie na ręce.
-Co ty robisz?-spytałam zaskoczona.
-Może dzięki temu się uciszysz choć na chwilkę-powiedział za co dostał w bark. 
-Prawdę mówię!-zaśmiał się. Przewróciłam oczami.
<Jakieś 15 minut później>
To tu-powiedział. Zeszłam mu z ramion i stanęłam na przeciw pięknego miejsca. Byliśmy na górce koło rzeki i wodospadu. Na łączce był kocyk z moimi ulubionymi owocami.
-Jak tu pięknie! Dziękuję-powiedziałam szczęśliwa.
-To nie koniec.
-Jak to?-w odpowiedzi Ross wręczył mi małe pudełeczko. Otworzyłam je, a w środku ujrzałam naszyjnik z prawdziwego złota z sercem.
-Nie mogę tego przyjąć-powiedziałam kategorycznie-To jest warte dużo pieniędzy.
-Dla takiej dziewczyny mógłbym wydać majątek, a i tak byłoby to za mało-Ross mimo, że należał do bogatych osób nie ucieszył mnie z drogiego prezentu. Czułam się rozpieszczana. Ale tyli słowami mnie zamurował.
-C-co?-wydukałam z siebie. Ross spuścił głowę i westchnął.
-Zdałem sobie sprawę, że...
-Że?-popędzałam go. Nie lubiłam tajemnic. Nic nie mówił. Jak na złość! Dotknęłam lekko jego ramienia-Powiedz mi. Przyjaźnimy się. Nie obrażę się, nie ucieknę. Wysłucham i zrozumiem-chyba go zachęciłam, bo patrząc w moje oczy powiedział.
-Podobasz mi się-na początku mnie zamurował, ale potem z uśmiechem powiedziałam:
-Ty też-po czym go pocałowałam.
Nasza historia toczy się dalej. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Jak na razie - bez dzieci. Kelly poszła na studia. Utrzymuje z nami kontakt. Podobno kogoś poznała. A ja nadal zastanawiam się: ,,Dlaczego mając miłość na wyciągnięcie ręki, nie mogłam jej przez 18 lat dosięgnąć?". Grunt, że jesteśmy razem:)

Nagroda:


(Mam nadzieję, że się podoba.)