piątek, 10 października 2014

One Shot Abi ;)

MIŁOŚĆ NA WYCIĄGNIĘCIE RĘKI

Dziś jak zwykle ja, Ross i Kelly szliśmy do kina. Jak co tydzień w piątki. Taka nasza mała tradycja i zapomnienie o kimkolwiek i czymkolwiek. Liczy się tylko nasza paczka. Kim jest Ross i Kelly? I kim w ogóle jestem ja? Ross i Kelly to moi najlepsi przyjaciele i doradcy. Znamy się od ,,piaskownicy". Wychowywaliśmy się razem, na jednej ulicy. Są rodzeństwem. Mają tyle samo lat co ja, czyli 18. A teraz odpowiedź na drugie pytanie: Ja jestem Laura Marano. W zasadzie jestem jedynaczką, która ciągle szuka ,,tego jedynego". W zasadzie miałam już kilku chłopaków. Jake, Liam, Josh, Jacob oraz Nick. Obecnie jestem z Davidem. Czemu mam tak dużo chłopaków? Każdy nich okazuje się być tylko ,,pomyłką". Na przykład Liam jak się okazało - zdradzał mnie. Josh był ze mną dla zakładu. Jake był hazardzistą. Jacob wyjechał bez pożegnania... A co do Nicka... Ten mnie oszukiwał na każdym kroku. 
Ross i Kelly doradzają mi na każdym kroku. We wszystkim. W zasadzie bliższym przyjacielem jest dla mnie Ross. Z Kelly rozmawiam tylko na ,,babskie tematy", a z Rossem - na wszystkie. Są dla mnie jak rodzeństwo. Kochane rodzeństwo...
-To na co idziemy?-spytała Kelly.
-Hmm...-zamyśliłam się-Może ,,Strażnicy Galaktyki"? Reklamowali to ostatnio. Jestem ciekawa, co to takiego.
-Oglądałem zapowiedź na ,,youtube". Zapowiada się naprawdę ciekawie-powiedział Ross.
-Zdaję się na ciebie-powiedziałam z uśmiechem.
-Czemu to Ross zawsze wybiera? A ty zawsze się z nim zgadzasz, a ja jako jego siostra bliźniaczka jakoś nie?-powiedziała Kelly.
-Ej! Tydzień temu ty wybierałaś!-powiedział Ross do swojej siostry.
-I dwa tygodnie temu też-powiedziałam do niej.
-Oj no dobra! Idziemy?-Kelly nie lubi jak ktoś jej udowadnia, że nie ma racji. Cała Kelly...
-No to ruszamy! Tylko popcorn kupię-powiedziałam i ustawiła się w kolejce do jedzenia, o którym wspomniałam. 
-Ile to będzie?-powiedziałam i już wyciągałam pieniądze z portfela, gdy nagle ktoś mnie uprzedził:
-Ja płacę-powiedział ten ,,ktoś" i rzucił kilka banknotów na ladę-Bez reszty.
-Pierw bilety, teraz to? Ross nie przesadzasz?-spytałam chłopaka.
-Daj mi się nacieszyć. To radość, że mogę sprawić komuś przyjemność lub mu coś dać.
-Jesteś uroczy. Ale mi wystarczy, że za wszystko płaci mi chłopak. Nie rozumie, że ja się czuję skrępowana jak kupuje mi drogie prezenty-powiedziałam z żalem.
-Dla takiej uroczej dziewczyny też bym kupował-uśmiechnął się do mnie.
-Moim zdaniem t tylko strata pieniędzy...
-Dla kogoś takiego - warto-powiedział, a ja momentalnie z uśmiechem przytuliłam go.
-Super z ciebie przyjaciel-szepnęłam.
-Ej! Poprzytulacie się później! Nie dość, że tamujecie kolejkę, to jeszcze film zaraz się zacznie-powiedziała z wyrzutem Kelly. Przekręciłam oczami i udaliśmy się do sali kinowej...
<Po filmie>
-To było super!-krzyknęłam roześmiana.
-Film super, a towarzystwo - jeszcze lepsze!-powiedział Ross i objął mnie i swoją siostrę, która stała po jego drugiej stronie, tak iż Ross znajdował się w środku.
-Ej, a może pójdziemy do klubu?-spytał po chwili.
-Jak co tydzień?-powiedziała Kelly.
-Ale przecież tam jest fajnie! Zawsze jest takie dobre jedzenie-rozmarzył się.
-Przed chwilką jadłeś!-powiedziałam roześmiana.
-Tylko popcorn.
-Jasne. Najpierw swój, potem mój, a na koniec Kelly-zaśmiałam się. Przewrócił teatralnie oczami-Ale do klubu to i ja bym poszła.
-Ja to bym poszła tam obok, co jest-powiedziała Kelly.
-Tam są te maszyny do grania? Kelly, to hazard. To i uzależnia, a poza tym to tylko naciąga na kasę-powiedział Ross. Jaki rozsądny...
-No dobra. A chociaż popatrzymy jak inni ludzie przegrywają?-spytała z nadzieją, a my z Rossem się zaśmieliśmy.
-Co ty na to Lau?-spytał nadal ze śmiechem.
-No dobra!
Po chwili znajdowaliśmy się w klubie. Na dzisiejszy dzień jestem szczęśliwa, że mnie tam zaprowadzili, ale na tamtą chwilę byłam wściekła, jak zobaczyłam kto gra w gry hazardowe. Tam był... David!
-Czy to nie...-spytał Ross pokazując palcem na stolik, przy którym znajdował się wraz z innymi kolesiami grając w pokera. A mówił, że jedzie na tydzień do siostry!
-Tak, to on-powiedziałam.
-Co zrobisz? W zasadzie mogę mu coś zrobić-powiedział Ross i zaczął iść w jego stronę, ale zatrzymałam go.
-Nie. Mam inny pomysł. Wyślę do niego SMS-a. A treść: ,,Hej kochanie<3 Gdzie jesteś?".
Po chwili otrzymałam odpowiedź.
,,U siostry, jak już mówiłem. Tęsknię<3 A ty?".
Szybko wystukałam odpowiedź.
,,W klubie. Za tobą".
Szybko się odwrócił w moim kierunku. Pierw słyszałam śmiechy innych kolesi jak mi odpisywał, że jest u siostry. Ale kiedy mnie zobaczyli natychmiast ich wyraz twarzy zmienił się na przestraszony, a ich miny mówiły: ,,Stary! Żeś się wkopał!"
-Skarbie?-spytał nie pewnie brunet.
-U siostry łachudro jedna?-powiedziałam oburzona. O dziwo nie czułam się jakaś wściekła, oszukana, zazdrosna czy coś. Może to przez to, że prawie każdy mój chłopak okazał się być jakiś inny? Co ja mówię! Każdy...
-Przepra... A co tu robi ten blondyn, z którym zakazałem ci się widywać?-spytał wściekły. Kątem zobaczyłam, jak Ross, który właśnie podszedł do mnie, zacisnął pięści. 
-Zabroniłeś, ale mówiłam ci, że to mój przyjaciel-całej akcji przyglądali się jego ,,kumple".
-Powodujesz u mnie zazdrość!-krzyknął brunet.
-Czy możesz być zazdrosny o osobę, która nie jest twoją dziewczyną?-spytałam spokojnie.
-Jak to nie jest?-David nie ogarnął.
-Zrywam z tobą!-krzyknęłam wściekła z tak niskiego intelektu Davida, a jego koledzy zrobili tylko ,,uuuuuu". 
-Kochanie...
-Nie mów do mnie tak, David! Jeżeli będziesz mnie nachodził, pisał, dzwonił czy przepraszał, zgłoszę cię na policję, że mnie nachodzisz!-tak mówiłam każdemu byłemu. Zawsze z pozytywnym skutkiem.
-Ale...
-A i jeszcze jedno-przerwałam mojemu byłemu.
-Co?-spytał z iskierkami w oczach, gdy do niego podeszłam. Nachyliłam się. Biedak myślał, że go pocałuję, bo już zamykał lekko oczy. O jak się zdziwił gdy... Walnęłam mu porządnego liścia!
-Pa!-krzyknęłam i z przyjaciółmi odeszliśmy do domu. Oczywiście mojego. Kelly nie mogła, bo umówiła się z koleżanką, ale Ross został ze mną.
-Widzę z tobą nie należy zadzierać-powiedział lekko przestraszony, po czym napił się łyka herbaty, którą przed chwilką zrobiłam.
-Oj nie jestem taka straszna...-powiedziałam i się zaśmiałam-Nie wiem... Czemu ja zawsze trafiam na takich ludzi? A może to ze mną jest coś nie tak?-powiedziałam i spuściłam głowę.
-Ej! To nie ty! To oni nie dostrzegają jaka jesteś cudowna-spojrzałam w jego oczy. Pierwszy raz zobaczyłam w nich takie dziwne iskierki. Jeszcze u żadnego z moich byłych tego nie widziałam.
-Dziękuję. Jesteś najlepszym przyjacielem-przytuliłam go.
-Przepraszam cię, ale muszę już iść... Dziękuję za pyszną herbatkę. To... Widzimy się jutro?-spytał po chwili.
-Oczywiście. Ty, Kelly i ja-uśmiechnęłam się. Na jego twarzy również zagościł szczery, szeroki uśmiech, który ukazał szereg pięknych ząbków.
-Pa-powiedział i poszedł.
Uwielbiam spędzać czas w jego towarzystwie. Czasem zastanawiałam się, co by był, gdybyśmy spotkali się dopiero... Rok temu? Może to on by był dziś moim chłopakiem? Albo nie polubilibyśmy się... Z takimi myślami zasnęłam...
<Ranek> 
Przeciągnęłam się jak kot. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:21. Czyli mam tylko pół godziny do spotkania z przyjaciółmi. Poszłam do toalety, umyłam się, wykonałam poranne czynności i odświeżyłam się. Zjadłam śniadanie. Kiedy zmywałam usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam. Drzwi otworzyły się, a ja będąc pewna, że to Ross i Kelly nie odwracając głowy dalej wykonywałam tę samą czynność, co uprzednio.
-Gotowa?-spytał mnie Ross. Odwróciłam się, ale nigdzie nie widziałam Kelly.
-A gdzie twoja siostra?
-Nie ma jej.
-Jak to?
-Przyszedłem sam, bo... Zobaczysz-powiedział i zza pleców wyciągnął niebieską różę. 
-Nie musiałeś-powiedziałam z uśmiechem.-Pozwól, że ona zostanie w domu-zaśmiał się.
-Oczywiście.
-No to idziemy.
<Godzinę później>
-Ross... Daleko jeszcze?-od pół godziny Ross odpowiadał na moje pytanie. Jedno pytanie, które zadawałam, męcząc biedaka, ale cóż...
-A czemu pytasz?-nowa odpowiedź!
-Od pół godziny mówisz: To niedaleko! A mnie nogi bolą-powiedziałam, a przyjaciel wziął mnie na ręce.
-Co ty robisz?-spytałam zaskoczona.
-Może dzięki temu się uciszysz choć na chwilkę-powiedział za co dostał w bark. 
-Prawdę mówię!-zaśmiał się. Przewróciłam oczami.
<Jakieś 15 minut później>
To tu-powiedział. Zeszłam mu z ramion i stanęłam na przeciw pięknego miejsca. Byliśmy na górce koło rzeki i wodospadu. Na łączce był kocyk z moimi ulubionymi owocami.
-Jak tu pięknie! Dziękuję-powiedziałam szczęśliwa.
-To nie koniec.
-Jak to?-w odpowiedzi Ross wręczył mi małe pudełeczko. Otworzyłam je, a w środku ujrzałam naszyjnik z prawdziwego złota z sercem.
-Nie mogę tego przyjąć-powiedziałam kategorycznie-To jest warte dużo pieniędzy.
-Dla takiej dziewczyny mógłbym wydać majątek, a i tak byłoby to za mało-Ross mimo, że należał do bogatych osób nie ucieszył mnie z drogiego prezentu. Czułam się rozpieszczana. Ale tyli słowami mnie zamurował.
-C-co?-wydukałam z siebie. Ross spuścił głowę i westchnął.
-Zdałem sobie sprawę, że...
-Że?-popędzałam go. Nie lubiłam tajemnic. Nic nie mówił. Jak na złość! Dotknęłam lekko jego ramienia-Powiedz mi. Przyjaźnimy się. Nie obrażę się, nie ucieknę. Wysłucham i zrozumiem-chyba go zachęciłam, bo patrząc w moje oczy powiedział.
-Podobasz mi się-na początku mnie zamurował, ale potem z uśmiechem powiedziałam:
-Ty też-po czym go pocałowałam.
Nasza historia toczy się dalej. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Jak na razie - bez dzieci. Kelly poszła na studia. Utrzymuje z nami kontakt. Podobno kogoś poznała. A ja nadal zastanawiam się: ,,Dlaczego mając miłość na wyciągnięcie ręki, nie mogłam jej przez 18 lat dosięgnąć?". Grunt, że jesteśmy razem:)

Nagroda:


(Mam nadzieję, że się podoba.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz