poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 25

*Ross*

Gdy Rydel i Ell próbowali postawić Rockiego na nogi my siedzieliśmy w kółku i każdy z osobna myślał co z nim będzie.
- To nie ma sensu! - krzyknął Riker.
- Ale co? - zapytałem się.
- To wszystko!
Nagle drzwi do szopy, która już ledwie stała, otworzyły się i staną w nich...
- Ryland! - krzykneliśmy wszyscy.
- A ty nie byłeś u cioci? - zapytał się Rocky, który niedawno się ocknął.
- Byłem ale wróciłem!
I w tej chwili padł strzał, Ryland wyprostował się i po pięciu sekundach zsuną się na ziemię. Podbiegłem do niego, a on powiedział tylko "Kocham was" i wypuścił ostatnie powietrze z ust. Powietrze przecią przeraźliwy krzyk siedmiu nastolatków, którzy płacząc darli się "Nie, Ryland nie...!" Nagle w drzwiach staną mój przyjaciel z pistoletem w dłoni.
- Kevin?
- Tak Ross to ja.
- Ale...ale...ty...ty...nie żyjesz zginołeś w wypadku!
- Jak widzisz jednak żyje.
- To ty zabiłeś Rylanda!
- Tak owszem ja.
- Zaplacisz za to! - krzyknął Riker.
- Ciekawe jak.
- Tak! - powiedział nasz ojciec stojąc za Kevinem i przykładając mu pistolet do pleców.
- Nie odważy się pan tego zrobić?
- A właśnie, że odważe! - i po tych slowach padł kolejny strzał, który ugodził Kevina, a on pod wpływem strzału osunął się na ziemię i przestał oddychać.
Nie wiem za co my tak cierpimy.Po kilku minutach na miejsce przyjechała policja i zaczęła wypełniać swoje obowiązki.

《Tydzień Później》

Trzy dni temu odbył się pogrzeb Rylanda. Nie mogę uwierzyć, że go już z nami nie ma, mój młodszy braciszek, on nie żyje, nie ma go z nami. Rodzice Van i Laury są tak pobici, że w szpitalu walczą o życie.
A co u nas?
Laura od tygodnia wypytuje mnie o Kevina.
Riker jest załamany śmiercią Rylanda.
Van stara się pomóc Rikerowi w tym okropnym cierpieniu.
Rydel nie przestaje płakać, a Ell ją cały czas pociesza.
Rocky nie ma na nic siły, nie dość, że dostał nożem to odbiła go śmierć Rylanda.
Ja jakoś się trzymam i mam nadzieję, że los nie szykuje nam kolejnej tragedii.
Dlaczego akurat nasza rodzina musi cierpieć? Dlaczego? Nie rozumiem, czym zawiniliśmy? A czym zawinił Ryland? No czym!? Błagam niech ktoś mi odpowie!

*Rocky*

Nadal mam przed oczami ten widok, obraz Rylanda osuwającego się bezwładnie na ziemię i wypowiadającego słowa "Kocham Was". Jak mi go brakuje! Mój młodszy braciszek, który zawsze przychodził mi się zwierzać! Już go więcej nie zobaczę, nie przytulę, nie doradzę, nie pożartuje, nie pogram w gry na PSP! Ja tego nie wytrzymam!
Pomimo zakazów mamy wstałem ze swojego łóżka i poszedłem do łazienki. Tam wyciągnąłem żyletkę i już miałem się pociąć ale poczułem straszliwy ból, usłyszałem jeszcze czyjś krzyk i przed moimi oczami pokazała się czerń.

*Ell*

Wszedłem do pokoju, który dzieli ze mną Rocky, aby z nim pogadać ale o dziwo go tam nie było. Poszedłem więc do łazienki, a tam zobaczyłem Rockiego, trzymającego żyletkę, która po chwili wyleciała mu z ręki i upadła z cichym dźwiękiem na podłogę.
- Rocky! - krzyknąłem i podbiegłem aby złapać przyjaciela. Złapałem go w ostatniej chwili, odetchnąłem gdy zobaczyłem, że nie zdążył się pociąć i tylko ze zmęczenia zemdlał. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do jego łóżka. Wróciłem do łazienki i zabrałem z niej żyletkę aby Rocky nie miał czym się ciąć. To nie sprawiedliwe, że taka rodzina jak Lynchowie, plus ja, Van i Laura tak strasznie cierpi. Nie mogę już na to patrzeć. Położyłem się na swoim łóżku i patrzyłem w sufit. Nagle usłyszałem krzyk Vanessy "Riker nie rób tego!", więc poszedłem sprawdzić o co chodzi. Gdy wszedłem do pokoju Rikera zobaczyłem, że blondyn stoi na poręczy balkonu i chce wyskoczyć.  Podszedłem do niego i gdy już miał skoczyć złapałem go za rękę i wciągnąłem go do środka.
- Van pilnuj go, bo on może zrobić sobie krzywdę - powiedziałem i wróciłem do pokoju, aby sprawdzić, czy Rocky się już obudził. Żal mi jest Rockiego, podszedłem do jego łóżka i przyszedłem na jego krawędzi. Jego oczy wpatrywały się w sufit, a on sam był blady jak ściana.
- Rocky?
- Co?
- Czemu chciałeś się pociąć?
- Ell to jest nie do zniesienia!
- Ale co konkretnie?
- To wszystko! Najpierw wypadek, teraz śmierć Rylanda!
- Będzie dobrze zobaczysz!
- Nic już nie będzie dobrze! Co jeszcze  się stanie? - krzyknął i zaczął płakać.
Pierwszy raz widzę jak Rocky płacze, nagle do pokoju weszła Rydel. Gdy zobaczyła, że jej brat płacze to usiadła na łóżku i najzwyklej na świecie go przytuliła. Chwilę patrzyłem się na nich, bo wyglądali tak słodko ale później dołączyłem się do Rydel i we dwójkę przytulaliśmy Rockiego.

*Laura*

- Ross?
- Tak?
- Odpowiesz mi na pytanie?
- Jakie?
- Skąd go znasz?
- Znam Kevina od małego, ponieważ kiedyś obok nas mieszkał, ale gdy mieliśmy po, nie wiem chyba 14 lat to się przeprowadził.
- Aaa...
- Laura skończmy temat
- No dobra jak chcesz- ja mu nie daruje póki się nie dowiem wszystkiego o tym Kevinie.
- Wiem, że mi nie dasz spokoju.
- Coo...?
- Pstro. A więc tak Kevin był moim przyjacielem, jak już wiesz znaliśmy się od małego. Byliśmy nie rozłączni, chodziliśmy razem do przedszkola, do szkoły podstawowej i do pierwszej klasy gimnazjum. Gdy skończyliśmy pierwszą klasę gimnazjum on się przeprowadził. I to tyle, coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Nie tyle mi wystarczy!
- No i dobrze.

*Riker*

- Van już się z tym pogodziłem!
- Na pewno?
- Na pewno, spokojnie nie będę już próbował się zabić.
- Obiecujesz?
- Obiecuje!

*Narrator*

Nigdy nie wiemy jaką niespodziankę szykuje nam los, może być ona miła, ale może być też smutna.

Są chwilę, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym co przynosi los. ~ Paulo Coelho

**********************************
Hejo! Przepraszam ale na prawdę wczoraj nie czułam się najlepiej i dzisiaj też nie ale jest przynajmniej lepiej niż wczoraj. Przepraszam za błędy ale pisze z komórki :-D Mam nadzieję, że pomimo mojego bólu głowy rozdział wyszedł w miarę ciekawy i długi. Do napisania Misie!

2 komentarze: