poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 10

Ten Rozdział dedykuje:
- Ewelinie Kuleszy
- Karci Lynch

*Ross* 

Na kolacje zrobiłem gofry z bitą śmietana i truskawkami. Mmm pycha. Gdy skończyliśmy jeść każde z nas poszło do swojego pokoju spać.
~Rano~
Jak zwykle wstałem o 8:52. No pięknie rodzice z Rylanden wyjechali i muszą zostać tam na rok, wczoraj całowałem się z Laurą, Rydel i Ell ze sobą chodzą. Zycie jednak jest piękne. Zwlokłem się z łóżka ubrałem i poszedłem zrobić śniadanie dla Rydel i Laury, które siedziały na kanapie i oglądały film. Tak przelotem spytałem się czy jadły śniadanie, a one rzuciły, że nie jadły. No więc znowu ja robię śniadanie. Czasami zastanawiam się czy oni mnie nie wykorzystują. Zrobiłem naleśniki z syropem klonowym. Mmm...pycha! Dziewczynom chyba smakowało, bo szybko zjadły i poprosiły o dokładkę. Chłopaki wstali oczywiście o 10 i jak to w ich zwyczaju nigdy nie zrobią sobie sami śniadania. A, że dziewczyny się szybko zmyły do miasta to ja musiałem im zrobić. Co za pech!

*Rydel*

Poszłam z Laurą do Galerii aby kupić jakieś stylowe sukienki.
Ja kupiłam te:




A Laura tą:
*Laura*
Gdy wróciliśmy do domu Rydel i Ell powiedzieli nam, że są parą wszyscy im gratulowali, a na końcu Rydel zadzwoniła do rodziców aby im powiedzieć.

*Rydel* Miesiąc później
- Rydel czy zostaniesz moją żoną? - zapytał się mnie Ell.
- Tak - odpowiedziałam, a om wsuną mi na palec ten pierścionek.

~ Trzy miesiące później ~ *Laura*
Nie ma co opisywać tych trzech miesięcy, oprócz tego że z chodzę z Rossem, Rydel i Ell jutro się żenią okazało się, że mam siostrę, rodzice z Rylandem wcześniej wrócili z moją siostrą. Tak mam siostrę ma na imię Vanessa i jest ode mnie starsza. Rydel jutro się żeni i ani ja, ani Van i przede wszystkim Rydel nie mamy się w co ubrać. Pędem wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do sklepu z sukniami weselnymi. Ja dla siebie kupiłam tą:                         
                                            
I do tego te buty:

Van tą:
                                   
I te buty:

A Rydel wybrała sobie tą suknię ślubną:
Te buty:
I ten welon:

Wyglądałyśmy przecudnie. Do domu wróciłyśmy po pięciu godzinach od wyjścia. Rodzice obiecali, że razem z Rossem i Rylandem wszystko zamówią i przygotują na jutro. A Rocki z Ellem i Rikerem poszli po garnitury.Więc do końca dnia leżałyśmy i spałyśmy ja z Van  na kanapie a Rydel na fotelu. Wyglądałyśmy tak śmiesznie, że Ross, Riker i Ell zrobili nam zdjęcia. Później przez co najmniej dwie godziny ja, Van i Rydel ganiałyśmy ich po domu z patelniami w rękach. Gdy chłopaki postanowili się rozdzielić to my zrobiłyśmy to samo. A wiec Rydel ganiała swego przyszłego męża, Van Rikera, a Ja mojego ukochanego Rossa. Skończyło się tak, że Rydel całowała Ella, Ja przytulałam Rossa, a Riker dostał od Van patelnią w łep, co skończyło się tym, że mieliśmy trupa w domu. Na szczęście nie dosłownie, bo był tylko nie przytomny ale i tak ockną się dopiero po pięciu godzinach.

Następnego dnia *Rydel*
Jest 9:40 i za dwadzieścia minut zaczyna się ceremonia. Jak ja się stresuje, zastanawiam się czy ja tam nie zemdleje. Przed wejściem do kościoła Ell przyrzekł mi, że mnie złapie. A mówiłam wam kto będzie naszymi świadkami? Nie mówiłam? No to będą nimi Ross i Lau. Ślub przebiegł szybko i na szczęście Ellington nie musiał mnie łapać. Przyjęcie trwało do późna i dopiero o trzeciej nad ranem poszliśmy spać. Następnego dnia były poprawiny Van i Lau były ubrane w to co miały wczoraj na ślubie, a ja byłam ubrana w tą sukienkę i te buty:

Ellington przed poprawinami dał mi to:
Jak ja go kocham wyglądałam w niej przecudnie. Ale on się musiał wykosztować. Poprawiny odbyły się tam gdzie ślub, czyli nad jeziorem. Były wesołe i szalone. Rocki wpadł do jeziora, więc Ryland próbował mu pomóc i sam wpadł do wody. Było cudownie. Gdy wracaliśmy do domu jechaliśmy na dwa samochody mnie, Ella, Van i Laure zabrał Ross. Chłopaki siedzieli z przodu, a my z dziewczynami z tyłu.
Rydel: Mam nadzieję, że ty i Ross jesteście kolejni w kolejce do ślubu - zwróciłam się do Lau.
Laura: Nie wiem tylko co na to Ross.
Ross: Ja się zgadzam. Tata kiedyś chciał żebym miał ślub wcześniej niż Riker, a później niż Rydel.
Rydel:  A to ci się młody poszczęściło.
Ross: Na to wygląda. Ja z Laura mógłbym się ożenić choćby i dzisiaj.
Ell: To naprawdę musisz ją kochać.
Ross: I tak jest.
Van: Myślicie, że Riker mi się nie długo oświadczy?
Rydel: Tak, musisz jeszcze trochę poczekać. 
Lau: Ross. A ty mi się kiedy chcesz oświadczyć?
Ross: Powiem ci tak wcześniej ci się oświadczę niż Riker Van.
Lau: Ale musiałbyś wiedzieć kiedy Riker planuje się oświadczyć mojej siostrze. 
Ross: A kto powiedział, że nie wiem?
Lau: To ty wiesz kiedy on jej się oświadczy?
Ross: Tak wiem, bo my z Rikerem to ponad miesiąc temu zaczęliśmy przygotowywać. 
Van: Gadaj kiedy, o której godzinie i gdzie.
Ross: Nie mogę! Soory!
Van: Jak nie powiesz to cie zatłukę patelnią!!!
Lau: A ni mi się waż tłuc mojego Rossa, bo ja cie zatłukę łopatą!!!
Ross: Ej weźcie się uspokójcie, bo się was zaczynam bać.
Rydel: Ja też.
Ell: I ja też!!!
*********************************
Hejo!!!! Dodaje rozdział (w końcu) :) Nie mogłam się do niego zabrać więc jest dzisiaj. Jak się podoba? Skupiłam się na miłosnych sprawach bohaterów i dodałam Van do bohaterów. Mi najbardziej podoba sie moment końcowego dialogu, zacytuje " Van: Jak nie powiesz to cie zatłukę patelnią!!!
Lau: A ni mi się waż tłuc mojego Rossa, bo ja cie zatłukę łopatą!!!"

Gdzie spędzacie wakacje? Bo ja na razie w domu. :( Ale pewnie gdzieś pojadę na wakacje z rodzicami i siostrami. :) :) :) 

Kocham Was!!!! <3 <3 <3 Do napisania!!!!!! :) :) :)  






środa, 25 czerwca 2014

***

Przepraszam ale rozdział pojawi się najprędzej w piątek wieczorem, ponieważ komputer zajęty przez mamę, a mój telefon jest wredny i zacina mi się na nim Blogger. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

ŻYCZĘ WSZYSTKIM WESOŁYCH WAKACJI I ŻEBY PODCZAS NICH WASZE MARZENIA SIĘ SPEŁNIŁY!!!



A tu kilka zdjątek!!!







:-D Do Napisania!!! :-D


niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 9

- Rydel Mary Lynch Kocham Cię! Czy zostaniesz moją dziewczyną? -Tak!!! - krzyknęłam i rzuciłam się w jego objęcia.

 *Rydel*
Ellington złapał mnie za rękę i poszliśmy na spacer po tym ślicznym parku. Po godzinie wróciliśmy do domu, nikogo nie było więc włączyliśmy film "Eliksir Miłości" i postanowiliśmy, że powiemy rodzeństwu, rodzicom i Laurze jutro.

*Ellington*Nowość!

Gdy film dobiegł końca Rydel spała na moich kolanach, więc zaniosłem ją do jej pokoju. Gdy położyłem ją na łóżku szepnęła:
- Zostań ze mną.
- No dobrze.
-Połóż się obok mnie.
Położyłem się obok niej, a ona się do mnie przytuliła. I tak sobie razem spaliśmy.

*Ross*
Wybrałem się na spacer z Laurą. Zamierzałem pokazać jej miejsce kiedyś pokazała mi mama. W głowie tkwią mi jej słowa "Synku gdy nie znałam jeszcze twojego ojca zawsze tu przychodziłam gdy miałam jakiś problem i ty też tu przychodź, gdy będziesz miał kłopot czy choćby będziesz chciał pobyć sam. Na pewno kiedyś pokarzesz te miejsce komuś na kim będzie ci bardzo zależało." Teraz ja pokaże je Laurze.

*Laura*
Wybrałam się z Rossem na spacer, mówił że pokaże mi niesamowite miejsce które kiedyś pokazała mu Pani Lynch gdy był mały. Ross zaprowadził mnie tu:
  
- Nikt o nim nie wie? - zapytałam.
- Nikt poza mną, mamą, Rydel i tobą.
- Reszta nie wie?
- Nie wiedzą, nawet tata.
- Czemu mi o nim powiedziałeś.
- Bo mama powiedziała mi, że kiedyś pokarze te miejsce komuś na kim będzie mi zależało.
- Zależy ci na mnie?
- Tak!
Tu się nie wahałam podeszłam do Rossa i czule go pocałowałam, a chłopak odwzajemnił pocałunek. Trwaliśmy w pocałunku może ze trzy/dwie minuty,a co tam było wspaniale. Ja chce jeszcze raz! Gdy się od siebie oderwaliśmy oboje równocześnie powiedzieliśmy "Łał" i postanowiliśmy pójść już do domu. Gdy doszliśmy do domu była 20:38 więc Ross poszedł do kuchni zrobić nam kolację.

*Ross* 
Na kolacje zrobiłem gofry z bitą śmietana i truskawkami. Mmm pycha. Gdy skończyliśmy jeść każde z nas poszło do swojego pokoju spać.

***************************************
Hello! Rozdział krótki i pewnie badziewny ale nie miałam weny. Rozdział nie wiem kiedy, bo moja mama jest nauczycielką i musi pisać świadectwa więc rozumiecie komp zajęty. Do napisania! :-D

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 8




Gdy się tak do mnie przytulała szepnęła mi do ucha ''Dziękuję, że jesteś'' i pocałowała mnie w policzek. Nic kompletnie z tego nie rozumiałem. Siadłem z Laurą na łóżku, a ona powiedziała mi co się stało.

*Ross*
Gdy skończyła opowiadać nie mogłem wydusić z siebie słowa. Laura machała mi przed oczami ręką, a ja nawet nie drgnąłem. Wreszcie gdy mną potrząsnęła wydobyłem z siebie ciche ''Łał''. Wreszcie się otrząsnąłem z faktu iż Laura spotkała na mieście swojego byłego chłopaka, który jak jeszcze byli razem chciał ją utopić, bo zrobiła mu awanturę na temat jego koleżanki z pracy. A tak ogółem nikt z nas oprócz Rydel nie wiedział, że ma chłopaka. Było późno więc Laura poszła do siebie, a ja rzuciłem się na łóżko i zasnąłem w tym, w czym stałem pięć minut wcześniej.

*Laura*
Ross jak mu powiedziałam, że miałam chłopaka był jakiś dziwny. Poszłam się umyć, wlałam do wanny/jacuzzi ciepłą wodę, weszłam do niej i siedziałam w niej aż woda zrobiła się zimna. Wyszłam z wanny i ubrałam taką piżamkę.
Położyłam się do mojego cieplutkiego łóżeczka i myślałam o sytuacji w pokoju Rossa. I z tymi myślami zasnęłam.

(Rano)*Rydel* Nowość!
Ja tu sobie wstaje, słońce świeci,a tu do mojego pokoju wparowuje Ellington i pyta się czy spotkam się z nim w parku o 9:30. Oczywiście się zgodziłam, no bo czy ja miałam wybór?

*Ellington* Nowość!
Wszedłem do pokoju Rydel na moje szczęście już nie spała umówiłem się z nią do parku na 9:30, mam nadzieję, że przyjdzie.

*Rydel*
Jest dziewiąta, o nie mam tylko pół godziny? Co ja teraz zrobie? Migiem poszłam się odświeżyć i wybrałam ten zestaw.
     
Mam nadzieję, że dobry wybrałam. Poszłam do tego parku:
Ellington już tam na mnie czekał. Usiadłam obok niego, a on klękną przede mną i powiedział:
Rydel Mary Lynch Kocham Cię! Czy zostaniesz moją dziewczyną?
- TAK!!! - krzyknęłam i rzuciłam się w jego objęcia.

***********************************************************
Hej! I jak podoba się rozdzialik?Jak dla mnie to jest on krótki. Najbardziej podoba mi się moment jak Ellington wyznaje miłość Rydel! A wam? Do napisania!!!!



czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 7

*Laura*
Rano obudziłam się na podłodze. Czekaj co? Na podłodze? Co ja tam robię? A no tak spałam z Rydel, a ona strasznie się rozpycha i na sto procent mnie z niego zepchnęła. No cóż wzięłam taki zestaw i poszłam się ubrać.
  
Gdy wyszłam z łazienki Rydel siedziała na moim łóżku ubrana tak.
Jak ona to zrobiła? Może ja o czymś nie wiem? Może ona jest czarownicą? No nie ważne. Aha, bo ja wam nie pokazałam naszego domu. To biorę się do pracy. Tak wygląda nasz salon:
Kuchnia:
Nasz balkon:
Basen w piwnicy:
Basen na dworze:
Mój pokój: 
Moja łazienka:


Pokój Rydel:

Łazienka Rydel:

Pokój Rockiego i Ratliffa:
Pokój Rikera:
Pokój Rylanda:
Pokój Rossa:
To nie wszystkie miejsca w naszym domu ale nie chce mi się ich wszystkich opisywać . A teraz idę z Rydel na zakupy. Bye!

*Ross* (Nowość!)
Siedzę sobie w pokoju gdy nagle wparowali Rocki i Riker wzięli mnie na ręce, zeszli do piwnicy i wrzucili mnie do basenu. No skandal! Jak im się kazałem wytłumaczyć to powiedzieli, że grają w butelkę na pary i, że mieli takie zadanie. Skąd oni wynaleźli butelkę na pary? Ja chyba mieszkam w domu wariatów!!! RATUJCIE MNIE!!! Przynajmniej Rydel i Laura są normalne, bo jakby im tak odwalało to bym chyba samobójstwo popełnił. Nie no żart nie zrobiłbym tego rodzicom, bo oni by sobie tego nie wybaczyli.
Poszedłem się przebrać w coś suchego i zacząłem grać na gitarze. Po pół godzinie, a może po pięciu minutach, nie wiem po ilu, bo straciłem poczucie czasu, no ale nie ważne wbiegła do mojego pokoju zapłakana Laura. Odłożyłem gitarę, a gdy wstałem momentalnie podbiegła i przytuliła się do mnie. Gdy się tak do mnie przytulała szepnęła mi do ucha ''Dziękuję, że jesteś'' i pocałowała mnie w policzek. Nic kompletnie z tego nie rozumiałem. Siadłem z Laurą na łóżku, a ona powiedziała mi co się stało.

******************************************************
Hello! Cześć! Siema! Guten Tag! Bonjour! Hi! O matko rozpiera mnie taka radość, że zaraz wybuchnę, ponieważ jutro jadę z ciocią do Siedlec, do kina na ''Jak wytresować smoka 2'' na 3D, a to jest mój ulubiony film. A stało się to tak iż błagałam mamę żebyśmy tam pojechali, a że moi bracia jadą z rodzicami to mama poprosiła ciocię czy jeszcze mogę jechać z nimi ja i moja siostra no i ciocia się zgodziła, żebym już tak nie jęczała. Aha i JUPI WSTAWIŁAM WRESZCIE ROZDZIAŁ!!!!! BRAWA DLA MNIE!!! A i taka ciekawostka o mnie uwielbiam rysować Szerbatka (smoka z tego filmu) jak chcecie to mogę wstawić zdjęcia moich rysunków, piszcie w kom. czy TAK, czy NIE. W tym rozdziale skupiłam się na wyglądzie ich domu przez to jest tak dużo zdjęć! W następnych rozdziałach nie będzie ich tak dużo, będą jedynie zdjęcia jak ubierały się dziewczyny albo co dostawały. Piszcie w komach co wam się nie podoba lub co byście poprawili, bo zależy mi na waszej opini. I miło by mi było gdybyście polecali mojego bloga znajomym czy innym blogerkom\om. Do napisania! Rozdział napisałam (wyjątkowo na kąpie dlatego są zdjęcia), bo dzisiaj mi się nudziło ale nie wiem kiedy pojawi się następny mam nadzieję,że szybko, bo nie chce was zawieść. KOCHAM WAS!!! <3 <3 <3    






środa, 11 czerwca 2014

Rozdział 6

"Szłam przez park w stronę domu. Gdy byłam w domu wszyscy siedzieli w salonie. Rydel czytała książkę, Ellington i Rocki jedli żelki, a Ross i Riker grali na PS4. Odłożyłam torebkę i usiadłam obok Rydel. Nagle do domu wpadł jakich chłopak. Eryk? To nie możliwe, co on tu robi? Czekaj, co on ma w reku? To pistolet?
- Cześć Laura, pamiętasz mnie?
- Jak mogłabym cię zapomnieć? Byłeś moim przyjacielem, a potem mnie wydałeś.
- Tak, pamiętasz.
- Czego chcesz?
- Tego - krzyknął.
Eryk zaczął strzelać. Najpierw trafił Rikera, potem Rydel, następnie Rockiego i Ellingtona, a na końcu wycelował w Rossa. Tylko nie to! Rzuciłam się na Eryka ale on wcześniej nacisnął spust i kulka trafiła w ramię Rossa. Eryk wstał z podłogi i wybiegł z domu. A ja podbiegłam do Rossa, jego ramię mocno krwawiło i był nie przytomny.  Jak na zbawienie przyjechali "rodzice". Szybko im opowiedziałam co się wydarzyło. "Tata" wezwał swojego przyjaciela, który jest lekarzem. Przyjechał po pięciu minutach i opatrzył całą piątkę. Powiedział, że nic im nie będzie. Gdy siadłam obok nieprzytomnego Rossa usłyszałam huk i zobaczyłam ciemność przed oczami."
- Aaa...- dałam się w niebo głosy, aż wszyscy zbiegli się do mojego pokoju.
- Co się stało? - krzyknęli.
- Miałam zły sen.
- Znowu! - zapytał się Ross.
- Jak to znowu? - krzyknęła reszta.
- Opowiedz mi obydwa. - powiedziały razem Rydel i "mama".
Opowiedziałam im te dwa koszmary. Gdy skończyłam mówić chłopaki spali oparci o ścianę, tylko Ross był na wpół przytomny. Rydel się nad nim zlitowała, wzięła go na ręce i zniosła do jego łóżka. Gdy wróciła siadła obok mnie.
- Jak ty go tam zniosłaś? - spytałam.
- Jest najlżejszy z nich wszystkich.
- Aha.
- A teraz dziewczynki spać. A le zanim pójdziecie spać to musimy zanieść resztę do pokoi.
Po dziesięciu minutach dopiero się z tym uporałyśmy. Rydel postanowiła, że śpi ze mną. Położyłyśmy się na moje łóżko i odpłynęłyśmy do krainy snów.
********************************
Jak obiecałam, tak słowa dotrzymałam. Jak się rozdział podoba? Miałam na niego pomysł jeszcze przed prologiem. Dodałam dzisiaj dwie strony, mam nadzieję, że z nich skorzystacie. Dobranoc kochani!

Rozdział 5

Rozdział ten dedykuję wszystkim moim czytelnikom! <3
"R5 koncertowało już w Phoenix, Denver, Dallas, New Yorku, Philadelphi, Waszyngtonie, Bostonie, Chicago, San Diego i wrócili do Los Angeles tam dwa dni przerwy i pora na koncerty w Europie. Zespół był w Dublinie, Londynie, Pradze, Warszawie, Berlinie i jeszcze innych miastach Europy. R5 zapamiętało wszystkie koncertyjednak tylko koncert w Warszawie szczególnie."
Gdy przylecieliśmy do Polski, odrazu udaliśmy się do hotelu. Wszyscy chłopcy spali w jednym pokoju, tak jak dziewczyny (one spały w innym - od autora) i państwo Lynch ( też spali w innym - od aut.) Nastepnego dnia wstaliśmy rano według czasu polskiego. Wieczorem w klubie Proxima miał się odbyć koncert. Gdy nadszedł czas na koncert wyszli na scenę. Fani krzyczeli np."Kochamy Was!", "Witajcie R5!"albo poprostu "R5". Zaśpiewaliróżne piosenki, a w tym "Loud","Pass my by" i "Cali Girls".(nie byłam na ich koncercie, więc tylko zgaduję - od aut.) Po koncercie rozdawali autografy, ich fanki mówiły żeby jeszcze wrócili. Do Rydel podeszła może 13letnia dziewczynka i dała jej branzoletkę z napisem "I <3 Poland". A wracając do teraźniejszośi zakończyliśmy trasę dwa dni temu. Wczoraj spaliśmy do ok.16, a dzisiaj do ok.10. Jutro "rodzice" i Ryland wyjeżdżają i zostajemy sami. Obecnie jest 15:23, a my oglądamy "Smerfy 2". Oglądamy, oglądamy i wreszcie film dobiegł końca. Jest 17:58 więc pójdę się umyć i piczytam książkę. Jak powiedziałam tak też zrobiłam. Postanowiłam poczytać "Tajemniczy Ogród", więc położyłam się na moim mięciutkim łóżeczku, przykryłam się i zaczęłam czytać:
"Rozdział 1
Nikt się nie ostał
Kiedy Mary Lennox została wysłana do Misselthwaite Manor, gdzie miała zamieszkać w domu wuja, twierdzono ogólnie, że jest to najbardziej niesympatyczne dziecko, jakie kiedykolwiek widziano. I była to szczera prawda. Wiecznie skwaszona, mała i chuda, z jasnożółtymi rzadkimi włosami i drobną, szczupłą twarzą o lekko żółtawej cerze. Mary urodziła się w Indiach i nieustannie zapadała na zdrowiu. Ojciec jej był urzędnikiem administracji kolonialnej, wiecznie zapracowany i ciągle chory; matka zaś, słynna piękność, dbała jedynie o siebie, lubiła przyjęcia i zabawy, stale otaczała się młodym, wesołym towarzystwem. Nie pragnęła zupełnie dziecka, toteż gdy Mary przyszła na świat, matka oddała ją pod opiekę niańki, Hinduski, zwanej w języku tamtejszym Ayah, której dano do zrozumienia, że jeśli jej zależy na względach pani, to powinna dziecko trzymać jak najdalej od niej. Kiedy zatem Mary była chorowitym, nieznośnym, brzydkim niemowlęciem, usuwano ją matce sprzed oczu, a gdy stała się chorowitym, nieznośnym, zaczynającym chodzić dzieckiem, również usuwano ją matce z drogi..."
O matko jak można tak traktować dziecko? No ale to tylko książka. Przeczytałam jeszcze ze dwa rozdziały i zapadłam w krainę snów.
********************************
Tak jak obiecałam dodam dzisiaj dwa rozdziały. Jak się wam ten podoba?  Dziękuję za tak dużo wyświetleń!

wtorek, 10 czerwca 2014

:-(

Przepraszam ale nie wstawie dziś rozdziału, ponieważ  byłam na festynie i jestem padnięta. Jak jutro mi się uda to wystawię dwa. Miłej nocki! :-) :-) :-)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 4

- Bo chodzi o to, że dzwonił do mnie kolega i powiedział, że nie żyje mój przyjaciel.
- Jak to?
- No, bo jechał z rodzicami do cioci na wieś i jakieś rozpędzone auto wyjechało w bok ich auta no i nie przeżył.
- Przykro mi.
- Już dawno go nie widziałem i już nie zobaczę.
- Nie martw się. No popatrz ja straciłam rodziców, a teraz mam was. A ty straciłeś przyjaciela ale przecież masz mnie. On nie chciałby żebyś się załamał! Uwierz!
- Masz rację nie mogę się załamywać.
- No, zuch chłopak! A ja mam jeszcze pytanie.
- Jakie?
- Nauczyłbyś  mnie grać na pianinie?
- No jasne, że cię nauczę!
- Dzięki.
- Ale wiesz, że dopiero po trasie?
- Wiem.
- Aha.
- To co robimy?
- No nie wiem. Może chodźmy do reszty?
- Dobra.
Więc jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Rocki wymyślił, że zagramy w butelkę na całowanie. Gdy zalecił pierwszy raz Rydel musiała całować Ellingtona, później Rocki Rikera, a jeszcze później ja Rossa, oczywiście to były buziaki w policzek
Muszę się do czegoś przyznać takich buziaków dostał odemnie dziesięć. O 23:52 poszliśmy spać, a ja nadal myślałam o przyjacielu Rossa. Kim byl? Jak miał na imię? Od kiedy się znali? Z tymi myślami zasnełam. Rano obudziłam się pierwsza! Jest! A nie jednak druga, Ross wcześniej wstał. Jak się okazało siedział obok "taty" , który prowadził nasz dom na kółkach i o czymś z nim rozmawiał.  Postanowiłam im nie przeszkadzać, więc siadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Gdy wszyscy wstali Ross i Rydel zrobili na śniadanie koktajl z truskawek. Był pyszny, jeszcze nigdy nie piłam tak dobrego. Zajechaliśmy najpierw do Phoenix. R5 jak zawsze dało czadu, a że było jeszcze jasno Ross zabrał mnie i Rydel na przejażdżkę konną. Było fantastycznie! Później zabrał nas na lody, ja chciałam truskawkowe, Rydel malinowe, a Ross czekoladowe. Oczywiście Ross stawiał. Gdy wróciliśmy do autobusu reszta spała. Rydel opowiedziała "mamie" gdzie byliśmy. "Mama" podeszła do Rossa i mocno go przytuliła. Po godzinie spędzonej z państwem Lynch poszliśmy spać. ~Śniło mi się, że siedziałam w ogrodzie z rodzicami. Rodzice chcieli wypłynąć na ocean, więc ja też chciałam. Gdy się spakowaliśmy pojechaliśmy do portu, tam weszliśmy na statek i wypłyneliśmy. Potem był sztorm, łódź zatonęła Ross mnie uratował. Nagle mamy po 17 lat jedziemy samochodem u nagle wpada na nas rozpędzone auto. Trafiliśmy do szpitala, mi, Rydel, Rockiemu, Ellingtonowi i "rodzicom" nic nie jest.  Riker ma złamane żebra ale najgorzej jest z Rossem. Wracamy do domu, kładę się spać. Gdy budzę sie rano jem śniadanie i jedziemy do szpitala. Tam spotykamy lekarza i nie ma on dobrych wiadomości. Mówi, że Ross nie przeżył tej nocy. Zaczynam płakać tak jak wszyscy, nagle słyszę w oddali głos Rossa " Laura, Laura" ~ Obudziłam się, na moim łożku siedzi Ross.
- Laura wszystko dobrze?
- Tak, miałam tylko zły sen - O matko jak dobrze to był tylko seb.
- Na pewno?
- Tak.
- A ty czemu nie śpisz?
- Bo krzyczałaś cały czas "Nie, nie to nie możliwe!" i przez to Rocki spadł z łóżka ściągając przy tym Rikera i Ellingtona. A oni tak hukneli, że prawie ja nie spadłem, Rydel tak się przestraszyła, że z piskiem stąd wyleciała.
- Ups! Soory!
- No dobra nic się nie stało, a teraz idziemy spać. - zarządził Riker.
Chyba jeszcze godzinę tak leżałam zanim zerknełam na zegarek. Była 4:19, co ja będę robiła tyle czasu, bo spać już nie idę. Nie chce ich znowu po obijać, bo muszą mieć jutro dużo siły na koncert w Denver.  Miałam nie spać ale pi dziesięciu minutach wygrał sen i zapadłam w krainę snów.  Tym razem nie śnił mi się już koszmar. Nie wiem co ja bym zrobiła bez Rossa.
********************************
Rozdział mam nadzieję się podoba! Przepraszam za błędy, tak jak napisałam w poprzednim rozdziale dodaję wszystko przez komórkę i nie zauważę czasami błędów.  Ale myślę, że mi to wybaczycie. Była bym też wdzięczna gdybyście polecali mojego bloga innym, bo to jest dla mnie na prawdę ważne. Dobranoc kochani!

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 3

W nocy rozpętała się burza, a ja się jej tak bardzo boję. Próbowałam zasnąć ale na próżno. Postanowiłam do kogoś pójść, po dłuższej chwili namysłu poszłam do Rydel. Weszłam do jej pokoju i lekko nią po trzęsłam.  Nic nie podziałało, tak twardo spała. Więc musiałam iść do kogoś innego. Zastanówmy się do Rockiego? Nie. Do Rikera? Nie. Do Ratliffa? Nie. Do Rylanda? Nie. Do Rossa? Bingo, pójdę do Rossa. Weszłam do jego pokoju i ku mojemu zdziwieniu Ross siedział na parapecie.
- Czemu nie śpisz? - spytał.
- Bo...
- Boisz się burzy co? - przerwał mi.
- Tak. A ty nie idziesz spać?
- Właśnie miałem taki zamiar, gdy usłyszałem, że chodzisz po korytarzu.
- To ja już pójdę.
- Czekaj. A nie boisz się burzy? Możesz u mnie przenocować, jak chcesz.
- Dziękuję.
- Ale nie ma za co. Dla ciebie wszystko! (Coś jestem za wesoła dzisiaj - od autorki)
- Miło wiedzieć.  To gdzie mam spać?
- Kładź się na łóżku.
- A ty?
- Ja się prześpię na kanapie.
- O nie! Śpisz ze mną w łóżku, bo nie zasnę.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.
- No dobra.
Położyliśmy się na łóżku. Po dwudziestu minutach Ross zasnął, a ja nadal nie mogłam spać. Gdy błysnęło przytuliłam się do Rossa, a on uśmiechnął się przez sen. I tak zasnęłam w objęciach Rossa.
Rano obudziłam się w swoim pokoju, kórczę to wszystko mi się śniło? Nagle do pokoju wszedł Ross i podał mi tacę ze śniadaniem.
- Proszę o to śniadanie do łóżka dla pieknej królewny.
- Ależ dziękuję.  Słuchaj czy ja...
- Czy spałaś u mnie? Tak.
- To jak ja się tu znalazłam
- Póki wszyscy spali przeniosłem cię do twojego pokoju.
- Ale czemu?
- Wiesz jakie jest moje rodzeństwo. Co oni by se pomyśleli?
- Nie chcę wiedzieć.
-A teraz wysuwaj naleśniki, bo za dwie i  i pół godziny jedziemy w trasę.
- Ok.
- A i będziemy mieli łóżka koło siebie na górze.
- Super!
Dwie godziny minęły bardzo szybko i teraz dzieliło nas tylko trzydzieści minut do wyjazdu. Siedzieliśmy w salonie gdy nagle do Rossa ktoś zadzwonił. Po pięciu minutach wrócił jakiś taki inny, zrobił się blady, smutny i spuścił wzrok na dywan. Chciałam z nim porozmawiać  jednak musieliśmy już wyjeżdżać. Wzieliśmy walizki i poszliśmy do autobusu. Ross wszedł na swoje łóżko i tak leżał. Postanowiłam z nim pogadać i tak też zrobiłam. Weszłam na jego łóżko i zaczęłam rozmowę.
- Ross co jest?
- Nic.
- Na pewno?
- Tak.
- To czemu jesteś blady, smutny i sam tu leżysz?
- Bo...
- Bo co?
- Bo... no...ten...
- Ross ja chce ci pomóc, ty pomogłeś wczoraj mi to teraz moja kolej. No mów!
- Bo chodzi o to, że dzwonił do mnie kolega i powiedział że nie żyje mój...
********************************
Hej! Ten komentarz pod poprzednim rozdziałem dał mi takiego kopa, że rozdział powstał w 15 minut. Przepraszam za błędy ale rozdziały dodaje z komórki no i nie wszystkie zauważe. Mam nadzieję że rozdział się podoba!  :-) :-) :-) DO NAPISANIA KOCHANI!!! Mam nadzieję, że będzie was coraz wiecej! Dobranoc! :-D Kocham was!!!

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 2

Gdy przechodziłam obok różnych pokoi słyszałam to ciszę, to śmiech,  ale gdy przechodziłam obok pokoju Rossa usłyszałam jak próbuje skomponować piosenkę. Nawet nieźle mu to wychodziło, z tego co słyszałam próbował napisać tekst, bo melodię już miał. Zapomniałam wam powiedzieć, że jutro o 9:30 wyjeżdżają w trasę koncertową, oczywiście ja jadę z nimi. No tak muszę się spakować. Cała ekipa oprócz mnie, Rydel i państwa Lynch była spakowana już dwa dni temu. Poszłam do pokoju, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam się pakować. Wzięłam kostium kompielowy (nigdy nic nie wiadomo), bluzki, spodnie, parę sukienek, bieliznę, kosmetyki, buty i inne rzeczy. Pakowanie zajęło mi dwie godziny. Była 19:49 więc zeszłam na dół, na kolacje. O dziwo byli tam wszyscy oprócz Rossa. Pani Lynch poprosiła mnie czy mogła bym  go zawołać, więc poszłam do jego pokoju. Stanęłam przed drzwiami i wahałam  się czy wejść. Mieszkam z nimi dziesięć lat i nigdy nie byłam w jego pokoju. Wreszcie odważyłam się wejść. Gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się przestronny, niebieski pokój z wielkim łóżkiem. Nad łóżkiem wisiały płyty, a na ścianie obok wisiało z dziesięć gitar. Ross siedział na łóżku z gitarą w ręku i coś zapisywał na kartce.
- Ross mama woła cię na kolację.
- Już idę.
Zeszliśmy do jadalni i za braliśmy się do jedzenia kolacji. Tym razem pi kolacji sprzątli Rocki, Riker i Ryland. Gdy chłopaki posprzątali udaliśmy się do salonu obejrzeć jakiś film. Wybraliśmy "Alvin i wiewiórki 3", było przecudnie do momentu, w którym do "naszego taty" ktoś zadzwonił. Gdy przestał rozmawiać, poszedł z "mamą" do kuchni. Po pół godzinie do nas przyszli i powiedzieli, że zmarł "nasz dziadek". "Tata" oświadczył, że musi wyjechać w pilnej sprawie po trasie koncertowej. Gdy Rydel usłyszała słowa "trasa koncertowa"  jak oparzona wstała i pobiegła do swojego pokoju pakować się. Gdy film dobiegł końca poszliśmy wszyscy umyć się i spać. W nocy rozpętała się burza, a ja się jej tak bardzo boję!
********************************
Dodaję rozdział krótki moim zdaniem, bo nie mogłam się do niego zabrać.  Niewiem kiedy będzie następny rozdział.
W pasku obok macie tlumacza :-) żebyście mogli czytać mojego bloga w różnych językach.  :-) :-) :-)