- Bo chodzi o to, że dzwonił do mnie kolega i powiedział, że nie żyje mój przyjaciel.
- Jak to?
- No, bo jechał z rodzicami do cioci na wieś i jakieś rozpędzone auto wyjechało w bok ich auta no i nie przeżył.
- Przykro mi.
- Już dawno go nie widziałem i już nie zobaczę.
- Nie martw się. No popatrz ja straciłam rodziców, a teraz mam was. A ty straciłeś przyjaciela ale przecież masz mnie. On nie chciałby żebyś się załamał! Uwierz!
- Masz rację nie mogę się załamywać.
- No, zuch chłopak! A ja mam jeszcze pytanie.
- Jakie?
- Nauczyłbyś mnie grać na pianinie?
- No jasne, że cię nauczę!
- Dzięki.
- Ale wiesz, że dopiero po trasie?
- Wiem.
- Aha.
- To co robimy?
- No nie wiem. Może chodźmy do reszty?
- Dobra.
Więc jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Rocki wymyślił, że zagramy w butelkę na całowanie. Gdy zalecił pierwszy raz Rydel musiała całować Ellingtona, później Rocki Rikera, a jeszcze później ja Rossa, oczywiście to były buziaki w policzek
Muszę się do czegoś przyznać takich buziaków dostał odemnie dziesięć. O 23:52 poszliśmy spać, a ja nadal myślałam o przyjacielu Rossa. Kim byl? Jak miał na imię? Od kiedy się znali? Z tymi myślami zasnełam. Rano obudziłam się pierwsza! Jest! A nie jednak druga, Ross wcześniej wstał. Jak się okazało siedział obok "taty" , który prowadził nasz dom na kółkach i o czymś z nim rozmawiał. Postanowiłam im nie przeszkadzać, więc siadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Gdy wszyscy wstali Ross i Rydel zrobili na śniadanie koktajl z truskawek. Był pyszny, jeszcze nigdy nie piłam tak dobrego. Zajechaliśmy najpierw do Phoenix. R5 jak zawsze dało czadu, a że było jeszcze jasno Ross zabrał mnie i Rydel na przejażdżkę konną. Było fantastycznie! Później zabrał nas na lody, ja chciałam truskawkowe, Rydel malinowe, a Ross czekoladowe. Oczywiście Ross stawiał. Gdy wróciliśmy do autobusu reszta spała. Rydel opowiedziała "mamie" gdzie byliśmy. "Mama" podeszła do Rossa i mocno go przytuliła. Po godzinie spędzonej z państwem Lynch poszliśmy spać. ~Śniło mi się, że siedziałam w ogrodzie z rodzicami. Rodzice chcieli wypłynąć na ocean, więc ja też chciałam. Gdy się spakowaliśmy pojechaliśmy do portu, tam weszliśmy na statek i wypłyneliśmy. Potem był sztorm, łódź zatonęła Ross mnie uratował. Nagle mamy po 17 lat jedziemy samochodem u nagle wpada na nas rozpędzone auto. Trafiliśmy do szpitala, mi, Rydel, Rockiemu, Ellingtonowi i "rodzicom" nic nie jest. Riker ma złamane żebra ale najgorzej jest z Rossem. Wracamy do domu, kładę się spać. Gdy budzę sie rano jem śniadanie i jedziemy do szpitala. Tam spotykamy lekarza i nie ma on dobrych wiadomości. Mówi, że Ross nie przeżył tej nocy. Zaczynam płakać tak jak wszyscy, nagle słyszę w oddali głos Rossa " Laura, Laura" ~ Obudziłam się, na moim łożku siedzi Ross.
- Laura wszystko dobrze?
- Tak, miałam tylko zły sen - O matko jak dobrze to był tylko seb.
- Na pewno?
- Tak.
- A ty czemu nie śpisz?
- Bo krzyczałaś cały czas "Nie, nie to nie możliwe!" i przez to Rocki spadł z łóżka ściągając przy tym Rikera i Ellingtona. A oni tak hukneli, że prawie ja nie spadłem, Rydel tak się przestraszyła, że z piskiem stąd wyleciała.
- Ups! Soory!
- No dobra nic się nie stało, a teraz idziemy spać. - zarządził Riker.
Chyba jeszcze godzinę tak leżałam zanim zerknełam na zegarek. Była 4:19, co ja będę robiła tyle czasu, bo spać już nie idę. Nie chce ich znowu po obijać, bo muszą mieć jutro dużo siły na koncert w Denver. Miałam nie spać ale pi dziesięciu minutach wygrał sen i zapadłam w krainę snów. Tym razem nie śnił mi się już koszmar. Nie wiem co ja bym zrobiła bez Rossa.
- Jak to?
- No, bo jechał z rodzicami do cioci na wieś i jakieś rozpędzone auto wyjechało w bok ich auta no i nie przeżył.
- Przykro mi.
- Już dawno go nie widziałem i już nie zobaczę.
- Nie martw się. No popatrz ja straciłam rodziców, a teraz mam was. A ty straciłeś przyjaciela ale przecież masz mnie. On nie chciałby żebyś się załamał! Uwierz!
- Masz rację nie mogę się załamywać.
- No, zuch chłopak! A ja mam jeszcze pytanie.
- Jakie?
- Nauczyłbyś mnie grać na pianinie?
- No jasne, że cię nauczę!
- Dzięki.
- Ale wiesz, że dopiero po trasie?
- Wiem.
- Aha.
- To co robimy?
- No nie wiem. Może chodźmy do reszty?
- Dobra.
Więc jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy. Rocki wymyślił, że zagramy w butelkę na całowanie. Gdy zalecił pierwszy raz Rydel musiała całować Ellingtona, później Rocki Rikera, a jeszcze później ja Rossa, oczywiście to były buziaki w policzek
Muszę się do czegoś przyznać takich buziaków dostał odemnie dziesięć. O 23:52 poszliśmy spać, a ja nadal myślałam o przyjacielu Rossa. Kim byl? Jak miał na imię? Od kiedy się znali? Z tymi myślami zasnełam. Rano obudziłam się pierwsza! Jest! A nie jednak druga, Ross wcześniej wstał. Jak się okazało siedział obok "taty" , który prowadził nasz dom na kółkach i o czymś z nim rozmawiał. Postanowiłam im nie przeszkadzać, więc siadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Gdy wszyscy wstali Ross i Rydel zrobili na śniadanie koktajl z truskawek. Był pyszny, jeszcze nigdy nie piłam tak dobrego. Zajechaliśmy najpierw do Phoenix. R5 jak zawsze dało czadu, a że było jeszcze jasno Ross zabrał mnie i Rydel na przejażdżkę konną. Było fantastycznie! Później zabrał nas na lody, ja chciałam truskawkowe, Rydel malinowe, a Ross czekoladowe. Oczywiście Ross stawiał. Gdy wróciliśmy do autobusu reszta spała. Rydel opowiedziała "mamie" gdzie byliśmy. "Mama" podeszła do Rossa i mocno go przytuliła. Po godzinie spędzonej z państwem Lynch poszliśmy spać. ~Śniło mi się, że siedziałam w ogrodzie z rodzicami. Rodzice chcieli wypłynąć na ocean, więc ja też chciałam. Gdy się spakowaliśmy pojechaliśmy do portu, tam weszliśmy na statek i wypłyneliśmy. Potem był sztorm, łódź zatonęła Ross mnie uratował. Nagle mamy po 17 lat jedziemy samochodem u nagle wpada na nas rozpędzone auto. Trafiliśmy do szpitala, mi, Rydel, Rockiemu, Ellingtonowi i "rodzicom" nic nie jest. Riker ma złamane żebra ale najgorzej jest z Rossem. Wracamy do domu, kładę się spać. Gdy budzę sie rano jem śniadanie i jedziemy do szpitala. Tam spotykamy lekarza i nie ma on dobrych wiadomości. Mówi, że Ross nie przeżył tej nocy. Zaczynam płakać tak jak wszyscy, nagle słyszę w oddali głos Rossa " Laura, Laura" ~ Obudziłam się, na moim łożku siedzi Ross.
- Laura wszystko dobrze?
- Tak, miałam tylko zły sen - O matko jak dobrze to był tylko seb.
- Na pewno?
- Tak.
- A ty czemu nie śpisz?
- Bo krzyczałaś cały czas "Nie, nie to nie możliwe!" i przez to Rocki spadł z łóżka ściągając przy tym Rikera i Ellingtona. A oni tak hukneli, że prawie ja nie spadłem, Rydel tak się przestraszyła, że z piskiem stąd wyleciała.
- Ups! Soory!
- No dobra nic się nie stało, a teraz idziemy spać. - zarządził Riker.
Chyba jeszcze godzinę tak leżałam zanim zerknełam na zegarek. Była 4:19, co ja będę robiła tyle czasu, bo spać już nie idę. Nie chce ich znowu po obijać, bo muszą mieć jutro dużo siły na koncert w Denver. Miałam nie spać ale pi dziesięciu minutach wygrał sen i zapadłam w krainę snów. Tym razem nie śnił mi się już koszmar. Nie wiem co ja bym zrobiła bez Rossa.
********************************
Rozdział mam nadzieję się podoba! Przepraszam za błędy, tak jak napisałam w poprzednim rozdziale dodaję wszystko przez komórkę i nie zauważę czasami błędów. Ale myślę, że mi to wybaczycie. Była bym też wdzięczna gdybyście polecali mojego bloga innym, bo to jest dla mnie na prawdę ważne. Dobranoc kochani!
Rozdział mam nadzieję się podoba! Przepraszam za błędy, tak jak napisałam w poprzednim rozdziale dodaję wszystko przez komórkę i nie zauważę czasami błędów. Ale myślę, że mi to wybaczycie. Była bym też wdzięczna gdybyście polecali mojego bloga innym, bo to jest dla mnie na prawdę ważne. Dobranoc kochani!
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3