niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 3

W nocy rozpętała się burza, a ja się jej tak bardzo boję. Próbowałam zasnąć ale na próżno. Postanowiłam do kogoś pójść, po dłuższej chwili namysłu poszłam do Rydel. Weszłam do jej pokoju i lekko nią po trzęsłam.  Nic nie podziałało, tak twardo spała. Więc musiałam iść do kogoś innego. Zastanówmy się do Rockiego? Nie. Do Rikera? Nie. Do Ratliffa? Nie. Do Rylanda? Nie. Do Rossa? Bingo, pójdę do Rossa. Weszłam do jego pokoju i ku mojemu zdziwieniu Ross siedział na parapecie.
- Czemu nie śpisz? - spytał.
- Bo...
- Boisz się burzy co? - przerwał mi.
- Tak. A ty nie idziesz spać?
- Właśnie miałem taki zamiar, gdy usłyszałem, że chodzisz po korytarzu.
- To ja już pójdę.
- Czekaj. A nie boisz się burzy? Możesz u mnie przenocować, jak chcesz.
- Dziękuję.
- Ale nie ma za co. Dla ciebie wszystko! (Coś jestem za wesoła dzisiaj - od autorki)
- Miło wiedzieć.  To gdzie mam spać?
- Kładź się na łóżku.
- A ty?
- Ja się prześpię na kanapie.
- O nie! Śpisz ze mną w łóżku, bo nie zasnę.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale.
- No dobra.
Położyliśmy się na łóżku. Po dwudziestu minutach Ross zasnął, a ja nadal nie mogłam spać. Gdy błysnęło przytuliłam się do Rossa, a on uśmiechnął się przez sen. I tak zasnęłam w objęciach Rossa.
Rano obudziłam się w swoim pokoju, kórczę to wszystko mi się śniło? Nagle do pokoju wszedł Ross i podał mi tacę ze śniadaniem.
- Proszę o to śniadanie do łóżka dla pieknej królewny.
- Ależ dziękuję.  Słuchaj czy ja...
- Czy spałaś u mnie? Tak.
- To jak ja się tu znalazłam
- Póki wszyscy spali przeniosłem cię do twojego pokoju.
- Ale czemu?
- Wiesz jakie jest moje rodzeństwo. Co oni by se pomyśleli?
- Nie chcę wiedzieć.
-A teraz wysuwaj naleśniki, bo za dwie i  i pół godziny jedziemy w trasę.
- Ok.
- A i będziemy mieli łóżka koło siebie na górze.
- Super!
Dwie godziny minęły bardzo szybko i teraz dzieliło nas tylko trzydzieści minut do wyjazdu. Siedzieliśmy w salonie gdy nagle do Rossa ktoś zadzwonił. Po pięciu minutach wrócił jakiś taki inny, zrobił się blady, smutny i spuścił wzrok na dywan. Chciałam z nim porozmawiać  jednak musieliśmy już wyjeżdżać. Wzieliśmy walizki i poszliśmy do autobusu. Ross wszedł na swoje łóżko i tak leżał. Postanowiłam z nim pogadać i tak też zrobiłam. Weszłam na jego łóżko i zaczęłam rozmowę.
- Ross co jest?
- Nic.
- Na pewno?
- Tak.
- To czemu jesteś blady, smutny i sam tu leżysz?
- Bo...
- Bo co?
- Bo... no...ten...
- Ross ja chce ci pomóc, ty pomogłeś wczoraj mi to teraz moja kolej. No mów!
- Bo chodzi o to, że dzwonił do mnie kolega i powiedział że nie żyje mój...
********************************
Hej! Ten komentarz pod poprzednim rozdziałem dał mi takiego kopa, że rozdział powstał w 15 minut. Przepraszam za błędy ale rozdziały dodaje z komórki no i nie wszystkie zauważe. Mam nadzieję że rozdział się podoba!  :-) :-) :-) DO NAPISANIA KOCHANI!!! Mam nadzieję, że będzie was coraz wiecej! Dobranoc! :-D Kocham was!!!

1 komentarz: