piątek, 10 października 2014

One Shot Olgi Lynch ;)

Wszedłem do domu z zamiarem udania się do sypialni i walnięcia na łóżko. Dzisiaj jak się nie myliłem Laura miała nocować u Delly i robiły sobie ''wieczór mody'' oraz standardowe głupie dziewczyńskie zabawy. Co do mnie to nie za bardzo zainteresowany tym wszystkim byłem na mieście z Calumem i świetnie się bawiłem. 
Z nim jak i z Laurą znałem się 5 lat i pomimo, iż Austin i Ally przestali pokazywać na antenie nasze kontakty nie osłabły ani trochę. Laurę traktuję jak najlepszą przyjaciółkę. Co do Raini to wyjechała do Hiszpanii i tam zamieszkała na stałe.
Będąc tuż przy swoim pokoju usłyszałem jak drzwi się otwierają i Laura wyskoczyła za drzwi, a różowy stanik trafił prosto we mnie. 
- Nieprawda! - wrzasnęła brunetka i popatrzyła na mnie zaskoczona.
- Cześć Ross - uśmiechnęła się całując mnie w policzek.
- Miłe powitanie, nie ma co - mruknąłem trzymając szmatkę w rękach. Dziewczyna zaśmiała się uroczo, zresztą jak zawsze i wyrwała mi przedmiot.
- To twoje? - spytałem z łobuzerskim uśmiechem. Laura go nie znosiła. Nie wiem dlaczego.
- Może... - posłała mi oczko i zniknęła w drzwiach sypialni Delly, a po chwili wychodziły z niej okropne wrzaski, piski i śmiechy. Westchnąłem i wsunąłem się do swojego królestwa. usiadłem na łóżku z gitarą i zacząłem brzdąkać. Mijały przyjemne minuty ciszy, a ja zagłębiony w rozkoszy melodii wydobywającej się z pod moich palców nie zauważyłem jak ktoś wtargnął na mój teren i słuchał tworzonej piosenki. Kiedy skończyłem usłyszałem oklaski. Spojrzałem w kierunku drzwi.
- Piękne - uśmiechnęła się Laura - musisz mi pomóc.
- Dzięki i w czym?
- Rydel chce mnie zabić i szukam skrytki.
- Za co chce cię zabić?
- Bo nie chcę się do czegoś przyznać
- Do czego?
- Do uczucia...
- Laura do cholery! Powiedz o co chodzi!
- Bo Dells se ubzdurała, że ja się w jakimś gościu zakochałam, a to nieprawda. 
Nic nie odpowiedziałem, milczałem. Coś w klatce piersiowej mnie zakuło i zabolało mocno. Popatrzyłem na Laurę. Stala przede mną w dość skąpej sukience i patrzyła oczekująco.
- Wiem, że jesteś u Rossa. Obojga was powystrzelam! - usłyszeliśmy krzyk Rydel. Przestraszony. chwyciłem Laurę w pół i wpakowałem do ciasnej luki w ścianie, która była szafę. Zamknąłem ją od środka i zapaliłem miniaturową lampkę. Kiedy odwróciłem się do dziewczyny nasze ciała stykały się, a oddechy mieszały. Laura patrzyła na mnie ciemnymi, skrzącymi oczami z lekko uchylonymi ustami. Coś we mnie drgnęło i kiedy otworzyłem usta aby powiedzieć kilka słów, usłyszeliśmy jak Delly wparowuje do mojego pokoju i go przetrząsa. Mruczała niezadowolona i coś szeptała o ślepej kurze i kurczętach czy jakoś tak.  Kiedy wyszła my dalej trwaliśmy wpatrzeni w siebie. Nie panując nad sobą pogłaskałem policzek dziewczyny, zarumieniła się, ale nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Ci co nie ryzykują nie żyją prawdziwie - szepnąłem i bez dalszych ceremonii wpiłem się w usta przyjaciółki. Objęła mnie za szyję i mocniej przyciągnęła do siebie. Nie martwiłem się przyszłością, ważna była teraźniejszość. Całowaliśmy się zachłannie z namiętnością po góry. Jej usta jak miód były miękkie i gorące. Pragnąłem ich coraz bardziej. Moje ręce błądziły po ciele Laury i dokładnie badały każdy szczegół. W pewnej chwili poczułem jak mój kolega budzi się. W ogromnej dawce namiętności byłem lalką którą kierowały emocje i uczucia. Nagle zabrakło nam powietrza i oderwaliśmy się od siebie. Laura zamrugała parokrotnie oczyma i popatrzył na mnie zaskoczona. Oddychaliśmy ciężko jak po długim biegu lub treningu na siłowni. Przejechałem palcem po jej dolnej wardze, a ona ucałowała go lekko. Po chwili otworzyłem szafę i wyszliśmy. 
- Laura jest u mnie. Musze z nią pogadać! - ryknąłem i zamknąłem drzwi na zamek. Dziewczyna stała przy szafie lekko zdezorientowana. Podszedłem do niej i przycisnąłem do ściany. Nie opierała się. Zaczęliśmy się całować i zdzierać z siebie ubrania. Pragnąłem jak nigdy jej dotyku i ust. Słysząc jej westchnienia i jęki czułem się spełniony i szczęśliwy. Nasze ciała splątały się tego wieczoru i tańczyły ognisty walc.
Rano otworzyłem oczy i zobaczyłem puste miejsce obok siebie. Sen? Raczej nie. Westchnąłem cicho i doprowadziwszy się do porządku zszedłem do kuchni. Były tam dziewczyny i chłopacy. Kiedy mnie zobaczyli tylko szeroko uśmiechnęli. Zerknąłem na Laurę. Stała przy blacie kuchennym z wystraszonym lekko wzrokiem. 
- Musimy pogadać - mruknąłem do niej cicho. Kiwnęła głową i podała mi szklankę soku wychodząc. Rodzeństwo popatrzyło na mnie, a ja odstawiłem przedmiot i wybiegłem za brunetką. Była w pokoju Delly, zalana łzami.
- Ross! - krzyknęła i rzuciła się na mnie z pięściami. Zaskoczony obezwładniłem ją i mocno przytuliłem, aby się uspokoiła, jednak ona  wyrwała się i odsunęła ode mnie - proszę nie...Ty nie rozumiesz!
- To mi o wszystkim powiedz - poprosiłem.
- Zakochałam się w tobie, a teraz wyjeżdżam! - wrzasnęła, a  moje serce pękło jak szkło. Stałem i patrzyłem na nią oniemiały. Nagle zerwała się z miejsca i podbiegłszy do mnie szybko pocałowała i wyjechała. Bez słowa, pożegnania, w jednej chwili. Zostawiła, opuściła, odjechała. 
siedząc na kanapie patrzyłem na uśpiony od dawna świat. Biały puch jak miękka kołderka poprzykrywał wszystko co żywe. Minęło już 5 lat od zniknięcia Laury. Nikt i nic nie mogło jej odnaleźć. Zupełnie straciłem nadzieję na to, że jeszcze kiedykolwiek ją ujrzę. Zniknęła jak kropla wody w oceanie uczuć. Zostawiła po sobie płacz i smutek. Patrzyłem na białe niebo, z którego spadały drobne płatki śniegu. Jak za nikim tęskniłem właśnie za Laurą. Nagle zadźwięczał dzwonek do drzwi. Podniosłem się i podszedłem do wejścia. Otworzyłem je, a w szparze ujrzałem JĄ z małym chłopcem, który trzymał pod pachą pluszowego misia, a wiosna nareszcie nastała.

Nagroda:


(Mam nadzieję, że się podoba.)

1 komentarz: